Minęło półtora roku. Dla jednych zleciało szybko,
dla innych ciągnęło się w nieskończoność. Panna Granger ułożyła sobie życie we
Włoszech. Klub przynosił zyski, co liczyło się dla niej najbardziej. Dzieci
rosły i były zdrowe. Nie znalazła sobie nikogo, ale tak było jej lepiej. Nie
chciała przechodzić przez taką czy inną sytuację po raz kolejny. Regularnie
pisała do Narcyzy i Blaisa, opisując, jak jej się powodzi, jak dzieci rosną. Z
jednego z listów od Diabła dowiedziała się, że Draco wyjechał. Nikt do końca
nie wiedział, gdzie ani z kim.
Hermiona postanowiła odwiedzić ich, bo bardzo się
stęskniła. Ona, jak i dzieci. Dopięła wszystko na ostatni guzik i przyleciała.
Nikomu nic wcześniej nie powiedziała. Miała to być niespodzianka. W drodze z lotniska,
postanowiła najpierw wpaść do klubu i się przywitać. Tak, jak przypuszczała, w
klubie kręcili się pracownicy. Zauważyła kilka nowych twarzy.
- Przepraszam, ale jest jeszcze zamknięte –
powiedział jeden z ochroniarzy, jak się domyśliła Hermiona. – Pani kierownik
będzie przyjmować potencjalnych klientów dopiero od 14.
- Powiedz, proszę, pani kierownik, że Hermiona
przyszła – powiedziała miło panna Granger.
- Póki grzecznie proszę – dodała z naciskiem, nie
widząc żadnej reakcji ze strony mężczyzny.
On niechętnie się obrócił i wykręcił numer.
Hermiona natomiast puściła dzieci, które zaraz pobiegły w stronę baru,
przywitać się. Zanim chłopak zdążył się obrócić w jej stronę i coś powiedzieć,
na sali rozbrzmiał krzyk dziewczyn.
- Hermiona!!
Ona lekko się uśmiechnęła i minęła go bez słowa.
Przywitała się ze wszystkim po kolei. Zasypali ją mnóstwem pytań.
- Spokojnie, spokojnie – powiedziała. – Przyszłam
się na razie przywitać, ale nie zbyt miło mnie niektórzy potraktowali – tu
popatrzyła się w stronę mężczyzny przy drzwiach. – Jak wrócę wieczorem, albo
jutro do południa, to wszystko wam opowiem. Teraz chciałabym udać się do domu,
bo jadę prosto z lotniska.
Wszyscy zaczęli kiwać głową i prosić, żeby na pewno
jeszcze przyszła.
- Stęskniłam się za wami – powiedziała. –
Przyjechałam na dłużej, więc na pewno się jeszcze zobaczymy.
W domu było widać, że ktoś pomieszkiwał. Za pewne
Narcyza. Nie chciała sprzedawać tego mieszkania, bo nie była pewna, jak się jej
życie potoczy i chciała mieć pewność, że jak coś, to będzie miała, gdzie
mieszkać. Zostawiła swoje rzeczy w korytarzu i wyszła jeszcze po zabawki
dzieci.
- Jesteście może głodni? – zapytała Ivana, który
stał koło niej i trzymał za rączkę siostrzyczkę.
- Ja tak – powiedział.
- No to zaraz coś poszukamy w domu do jedzenia –
uśmiechnęła się do niego.
- Oo. Panna Granger! Jak miło panią znowu widzieć –
Hermiona odwróciła się i zauważyła sąsiada, który wychodził z domu.
- Dzień dobry. Pana też miło widzieć.
- Chyba mi nie powiesz, że ta mała dama, to twoja córeczka.
- Wyrosła, to prawda – przyznała brązowowłosa i
uśmiechnęła się.
- Ale ja cię nie będę trzymać, bo słyszałem, że
dzieci głodne. Do zobaczenia – powiedział i znikł w garażu.
Panna Granger ponagliła dzieci gestem ręki, żeby
weszły do domu. Przejrzała zawartość lodówki i stwierdziła, że może zrobić
naleśniki.
- Ivan, pobaw się z Alice, a ja szybko zrobię coś
do jedzenia.
Chłopczyk posłuchał ją. Wziął zabawki i siostrę do
salonu, gdzie zaczęli się bawić. Po obiedzie panna Granger poszła położyć spać
córkę. Gdy wróciła do kuchni, zauważyła, że wszystko jest posprzątane.
- Ivan! – zawołała, a po chwili do pomieszczenia
wszedł chłopczyk.
- Coś się stało?
- Dziękuję ci bardzo – powiedziała. Usiadła na
krześle i wzięła chłopca na kolana. – Naprawdę pomagasz mi bardzo dużo. Jestem
z ciebie dumna. Mama na pewno też była by z ciebie dumna…
- A tata? – zapytał nagłe chłopczyk. Hermiona
zamyśliła się na chwilę i pokiwała głową.
- Draco też byłby z ciebie dumny. Nie wolno ci
zapomnieć, że kocham ciebie, tak samo mocno jak Alice.
- Ja was też kocham – powiedział Ivan. Hermionie
stanęły łzy w oczach. Przytuliła mocno chłopczyka.
Przerwało im nagłe wejście kogoś do domu. Jednak po
chwili zrobiło się zupełnie cicho. Hermiona popatrzyła na drzwi prowadzące do kuchni
i ujrzała w nich Narcyze, z wycelowaną w nich różdżką.
- Spokojnie – powiedziała do niej i lekko się
uśmiechnęła.
- Babcia!! – krzyknął Ivan i pobiegł w jej stronę.
Na jej twarzy można było dostrzec zdziwienie.
- Hermiona? Co wy tu robicie? – zapytała,
przytulając chłopca.
- Przyjechaliśmy was odwiedzić.
- Ale tak bez słowa?
- Bo to miała być niespodzianka – powiedział Ivan i
uśmiechnął się do starszej kobiety.
- Bardzo miła niespodzianka – powiedziała blondynka
i uśmiechnęła się do niej.
- Nie pogniewasz się, bo trochę się porządziłam w
kuchni…
- Przecież to twój dom. Masz prawo do wszystkiego.
- Ale teraz ty w nim mieszkasz.
- Przestań. Możesz robić co chcesz.
Chłopczyk poszedł się bawić do salonu, a kobiety
zagłębiły się w rozmowę. Narcyza kazała jeszcze raz, ze szczegółami opowiedzieć
Hermionie, jak jej się powodzi, dlaczego tak nagle wyjechała, gdzie teraz
mieszka i w ogóle co u niej. Panna Granger odpowiadała na wszystkie pytania z
wyjątkiem pytania o miejscu zamieszkania. Zgrabnie omijała ten temat, aż w
końcu pani Malfoy zorientowała się, że synowa nic jej nie powie.
Rozmowę przerwało wejście małej blondwłosej
dziewczynki do kuchni. Wyglądała na zaspaną jeszcze. Hermiona popatrzyła na
nią, a później na zegarek, wiszący na ścianie.
- Cześć skarbie. Wyspałaś się? – zapytała i wzięła
ją na ręce.
- To jest ta mała słodka dziewczyna? Moja wnuczka?
– zapytała Narcyza.
- Tak. Alice idź przywitać się z babcią –
powiedziała brązowowłosa. Jednak dziewczyna złapała się kurczowo nogi matki i
nie ruszyła z miejsca. – Chyba jednak nie podejdzie do mamy na razie. Później,
jak się oswoi ze wszystkim.
- Ale ona wyrosła. Nigdy bym nie powiedziała, że to
może być ona. Chociaż jak się przyjrzeć dobrze, to jest podobna do Draco, jak
on był w tym wieku.
- Mamo – powiedziała z lekką irytacją Hermiona.
Nie chciała o nim słyszeć w ogóle. Wyjechała po to,
żeby zapomnieć. Nie udało jej się to. W duszy przyznała rację Narcyzie. Każdego
ranka, jak patrzyła na córeczkę, widziała Dracona. Nieraz było to wspomnienie z
czasów szkoły, nieraz z przed wypadku, nieraz z po wypadku. Różne. Zawsze się
ganiła za to, ale nie umiała inaczej.
Tego samego dnia odwiedziła jeszcze klub, tak jak
obiecała. Nie siedziała tam długo. Chciała tylko spotkać się z ludźmi, z
którymi spędziła dobre i złe chwilę przed wyjazdem. Zawdzięczała im dużo.
Wiedziała o tym i nie bała, ani nie wstydziła się, mówić o tym. Wróciła do
domu, ale dzieci już spały. W salonie siedziała Narcyza i oglądała jakiś film.
Jednak panna Granger była zmęczona całym dniem i stwierdziła, że idzie spać.
Podziękowała jeszcze raz blondynce i udała się do swojej sypialni. Wzięła
szybki prysznic i położyła się do łóżka. Zanim się zorientowała, odpłynęła do
krainy Morfeusza.
Następnego dnia chciała odwiedzić Blaisa, ale
okazało się, że gdzieś wyjechał i wróci za 4 dni. Przez ten czas Hermiona dużo
czasu spędzała z dziećmi i Narcyzą. Starała się zapewnić im rozrywkę, żeby się
nie nudziły, co po ich minach świadczyło,
że się jej udało.
Postanowiła, że odwiedzi Diabła w sobotę. Da mu
czas na rozpakowanie rzeczy i wrócenie do rzeczywistości. Rano udała się do
klubu, bo prosiła ją o to Lily. Obiad zjadła z dziećmi na mieście i metrem
udała się do Blaisa. Brakowało jej auta, ale radziła sobie w miarę dobrze bez
niego. Stanęła przed drzwiami i zadzwoniła. Drzwi otworzyła jej gosposia, która
szeroko się do niej uśmiechnęła.
- Zaraz zawołam panicza – powiedziała, zanim
Hermiona zdążyła otworzyć buzię. – Proszę wejść do salonu i się rozgościć.
- Dziękuję.
Hermiona udała się do wskazanego pomieszczenia.
Rozejrzała się wokół. Nic się tutaj nie zmieniło od ostatniego razu. Usiadła w
swoim ulubionym fotelu. Dzieciom pozwoliła iść się pobawić. W pomieszczeniu
obok były zabawki, które Zabini kupił specjalnie dla Ivana i małej, wtedy
Alice. Po chwili do pokoju wpadł brunet. Na jego twarzy było widać lekkie
rumieńce.
- Tak? – zapytał, próbując ustalić, gdzie siedzi
jego gość.
- Cześć Diabełku – powiedziała Hermiona i wychyliła
się z fotela. Na twarzy mężczyzny pojawiło się wielkie zdziwienie. Ale po
chwili zmieniło się w radość.
- Hermiona!! – krzyknął, podbiegł do niej i mocno
przytulił.
- Ciebie też miło widzieć – powiedziała, łapiąc
oddech.
- Jak ja cię dawno nie widziałem. Opowiadaj.
Hermiona zaczęła mu mówić, jak to założyła nowy
klub i w ogóle. Przerwał jej Ivan, który wszedł do salonu.
- Mamo… Wujjjjjeeek! – krzyknął i rzucił się w jego
raniona.
- Cześć mały… No przepraszam. Już wcale nie jesteś
taki mały.
- Ani troszeczkę nie jestem mały! – powiedział z udawanym
oburzeniem chłopczyk. Zaraz za nim do pokoju przywędrowała Alice.
- A to co to za mała śliczność? – zapytał Zabini.
- Wujku nie poznajesz Alice? – zapytał Ivan.
- To jest Alice? Ta mała dziewczynka, którą swego
czasu się opiekowałem?
- Tak, Blaise, to jest ona – uśmiechnęła się
Hermiona.
Mała panna Malfoy uśmiechnęła się do niego i
wróciła do pomieszczenia obok. Zabini tylko wzruszył ramionami i popatrzył się
z powrotem na Ivana.
- Ty też urosłeś. Ale chyba coś chciałeś,
przychodząc tutaj.
- Tak. Mamo, możemy iść się pobawić do wujka na
ogródek?
- Zapytaj się jego, a nie mnie – powiedziała cicho
Hermiona.
- Jasne, że możecie. Tylko nie wychodźcie nigdzie
dalej.
- Tak, tak. Mama zawsze to mi powtarza – powiedział
nieco ironicznie chłopczyk, po czym znikł za drzwiami. Po chwili przez
przeszklone drzwi na taras, można było zobaczyć jak prowadzi młodszą siostrę,
która trzyma jakąś zabawkę w ręku.
- Ivan, Ivan. Idziemy już – krzyczała Hermiona,
stojąc na progu drzwi na taras. Po chwili w jej polu widzenia pojawił się
chłopczyk z siostrzyczką. Panna Granger zmarszczyła brwi i uważnie się im
przyjrzała.
- Gdzie byliście?
- Alice pobiegła za piłką, która poleciała w tamtym
kierunku – powiedział niepewnie chłopczyk.
- I gdzie ta piłka?
- Nie wiem. Nie udało mi się jej znaleźć. Musiała
tam gdzieś głębiej wpaść.
- No dobrze. Nie ważne. Idźcie pożegnać się z
wujkiem i wracamy do babci.
Hermionie coś nie pasowało, ale nie chciała nic
mówić. Ivan na pewno by jej nie okłamał. Pożegnała się z Blaisem i wyszła przed
dom. Stało tam jej auto. Jej ukochane auto. Poprosiła wcześniej Diabła, żeby
pożyczył jej na czas, który tu jest, samochód, żeby było wygodniej jej się
poruszać. Ten zgodził się bez niczego, bo wiedział, że ona ma do niego większe
prawo. Zapięła córkę w foteliku, sprawdziła zapięcie syna i sama usiadła za
kierownicą. Przez ten czas odzwyczaiła się od jazdy po lewej stronie drogi,
więc na początku uważała bardzo. Lecz już po chwili wszystko wróciło i mogła
normalnie i spokojnie jechać. Wrócili do domu. Czekał tam na nich obiad z
karteczką, że Narcyza ma coś pilnego do załatwienia i wróci wieczorem.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, Hermiona podniosła się
z kanapy i poszła. Stwierdziła, że to może pani Malfoy zapomniała kluczy, ale
gdy otworzyła drzwi nikogo nie zobaczyła. Dopiero po chwili dostrzegła na
wycieraczce bukiet czerwonych róż. Podniosła go i uważnie się przyjrzała.
Wyglądał normalnie, więc weszła z nim do domu. W kuchni nalała wody do wazonu i
wsadziła kwiatki. Zauważyła karteczkę.
Dla najwspanialszej
kobiety
jaką w życiu spotkałem.
Przepraszam
Nic więcej. Obejrzała kartkę ze wszystkich stron,
ale nic więcej nie było. Od kogo to mogło być? Nie wątpliwie musiała znać tego
mężczyznę. Nie miała siły myśleć nad tym. Zostawiła kwiaty na stole i wróciła
do dzieci do salonu. Właśnie kończyła się dobranocka.
- Myślę, że pora już spać – powiedziała, opierając
się o brzeg fotela.
- Juuuuuuusz???? – zajęczeli jednocześnie. Hermiona
lekko się uśmiechnęła.
- No dobrze. Możecie się jeszcze pobawić – usiadła
w fotelu i zasłuchała się w wiadomości.
Gdy się skończyły, do domu wróciła pani Malfoy. Na
jej twarzy gościł szeroki uśmiech. Hermiona przypatrzyła się jej uważnie, ale
nic nie powiedziała, bo starsza pani szybko zniknęła na schodach.
- Babcia wróciła, więc myślę, że teraz już nie ma
protestów, idziemy się myć i spać – zarządziła panna Granger i wstała. Dzieci
zrobiły smutne miny. – Nie działa to na mnie. Jutro będziecie mieć cały dzień
na zabawy. Na górę, już!
Następny dzień przyniósł pochmurne niebo.
Zapowiadało to deszcz, więc Hermiona postanowiła dzień spędzić na zabawie z
dziećmi w domu. Po obiedzie, usiadła z panią Malfoy w salonie i pogrążyły się z
rozmowie, a dzieci bawiły się. Rozległ się dzwonek, ale zanim któraś z pań
zorientowała się, Ivan pobiegł korytarzem, krzycząc, że on chce tym razem otworzyć.
- Mamo – powiedziała Alice i podeszła do kobiety.
- Co się stało, słońce?
- Popacz – wyciągnęła do niej rączkę.
- Co to zrobiłaś, że masz skórę zdartą? – zapytała,
przyglądając się dokładnie.
- Cześć – rozległ się głos od strony drzwi.
Hermiona zamarła, Alice popatrzyła w tamtą stronę,
a pani Malfoy odwróciła się w tamtą stronę i natychmiast zerwała.