piątek, 20 września 2013

Najskrytsze marzenia część 2

Dni mijały jeden za drugim.  Przyszła piękna wiosna. Na zewnątrz zaczynały pięknie śpiewać ptaki. Matki wychodziły na spacery z małymi dziećmi. Drzewa zaczynały puszczać nowe liście. Słońce zachęcało do wyjścia na zewnątrz.
Hermiona codziennie uczęszczała na zajęcia w szkole tańca, co sobotę lub niedzielę szła odwiedzić swoją grupę taneczną. Zajmowała się Susi, pomagała Kate. Wszystko miała dokładnie zaplanowane.  
Na sobotni wieczór umówiła się z Lili, która bardzo chciała z nią o czymś porozmawiać. Ponieważ była jej najlepszą przyjaciółką, chciała jej pomóc.
Właśnie kończyła przygotowana do wyjścia, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Gosposi nie było, bo wyszła dokupić coś do obiadu, który miała zrobić następnego dnia. Susi krzyknęła z salonu, że otworzy drzwi, więc Hermiona dokończyła się malować.
Przypuszczała, że może być to Lili, ale ona za pewne wpadłaby do niej do pokoju. Więc trochę się zdziwiła. Zabrała rzeczy i zeszła na dół. Stojąc na szczycie schodów, zobaczyła, że pod drzwiami stoi jej siostra i Malfoy. Lekko zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała, tylko zeszła na dół.
- Cześć – powiedziała Draco.
- Yyy… Hej – odpowiedziała. – Stało się coś?
- Nie, ale chciałem pogadać.
- Spieszy mi się trochę – powiedziała Hermiona, spoglądając na zegarek.
- Ale ja tylko chwilę – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Później na chwilę popatrzył na Susi.
- To może, jak będziemy szli. Bo mi naprawdę się spieszy – powiedziała panna Granger. Podeszła do siostry i pocałowała ją w czoło.
- Za jakąś chwilę powinna wrócić Kate. Nie idź za późno spać – uśmiechnęła się. Właśnie uświadomiła sobie, że zachowuje się, jak matka, a nie jak starsza siostra.  Dziewczynka odpowiedziała jej takim samym uśmiechem.
- Dobrze – powiedziała.
Smok i Miona wyszli z domu. Zeszli schodkami na chodniki i udali się w stronę stacji metra. Jednak Malfoy nagle się zatrzymał.
- Może gdzieś cię podwieźć? – zapytał. Hermiona przez chwilę się zastanawiała, po czym kiwnęła twierdząco głową.
Draco pokazał jej gestem ręki stronę, w którą powinni pójść. Zaparkował naprzeciw domu panny Granger. Oczywiście nie zdziwiło Hermiony to, jakim autem jeździł mężczyzna. Czarne mitsubishi lancer.
Hermiona poprosiła, żeby podwiózł ją do Lili, podając mu jej adres. W aucie panowała trochę krępująca cisza. Jako pierwsza postanowiła odezwać się panna Granger.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? – zapytała.
Było to pytane, które dręczyło ją już od jakiegoś czasu. Malfoy popatrzył na nią i odpowiedział.
- Wyciągnąłem od Diabła.
- A po co przyszedłeś? O czym chciałeś porozmawiać?
W samochodzie zapadła cisza. Draco zastanawiał się, czy ma powiedzieć jej prawdę czy też nie. Chciał, ale wiedział, że bardzo ją skrzywdził i nie był pewny, czy ona chce tego co on.
- Przepraszam – powiedział ledwo słyszalnym głosem. Nic więcej, ale Hermiona i tak wiedziała doskonale, o co mu chodzi.
Bała się znowu zaangażować. To uczucie nie zgasło z jego odejściem, tylko trwało w niej cały czas. Z nadzieją, że w pewnym czasie zapłonie z jeszcze większą siłą. Właśnie teraz poczuła, że ten ogień rozpala się coraz bardziej.
Nie zauważyła nawet, a już stanęli pod domem Lili. W aucie panowała niczym niezmącona cisza. Panna Granger musiała przemyśleć to wszystko od nowa, a Smok nie chciał jej przerywać.
Z domu wyszła przyjaciółka Miony, ale widząc, z kim rozmawia Hermiona, wycofała się. Co jakiś czas zaglądała przez okno, chcąc zobaczyć, czy skończyli już, czy też nie.
- Nie przeszkadza mi, że masz dziecko – wypalił nagle Draco.
Panna Granger popatrzyła na niego zdziwiona. On widząc jej nieme pytanie w oczach, odpowiedział.
- Co prawda wygląda na dość duże dziecko, ale zawsze mogłaś adoptować. Chodzi mi oczywiście o tą dziewczynkę – wyjaśnił.
Hermiona przyglądała mu się przez chwilę, po czym wybuchła śmiechem. Chłopak patrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się, o co może jej chodzić. Przecież nie powiedział nic śmiesznego. Gdy Miona uspokoiła się już, odezwała się.
- Susi to moja siostra, a nie dziecko.
- Siostra? – zapytał zdziwiony Draco.
- Tak.
- Nie jesteście podobne do siebie.
- Ale to moja siostra.
- A to zachowanie, jak wychodziłaś z domu?
- Zajmuje się nią odkąd rodzice umarli – wyjaśniła.
- Umarli? Jak to? Kiedy?
- Jak skończyłam szkołę. Mieli wypadek samochodowy dzień przed zakończeniem roku. Zginęli na miejscu.
W samochodzie zapadła cisza. Hermiona dalej gdzieś głęboko w duszy, wierzyła, że oni żyją i za chwilę wrócą do domu. Smok widząc smutek wymalowany ma twarzy dziewczyny, nie mógł się powstrzymać. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po policzku. Ona nic nie zrobiła, tylko popatrzyła mu głęboko w oczy. Trwali tak przez jakiś czas. W końcu Hermiona odezwała się cichym głosem.
- Obiecaj, że nie zranisz mnie już nigdy tak bardzo, jak wtedy.
- Obiecuję – odpowiedział też cicho Draco. Nie musiał się zastanawiać, bo za bardzo ją kochał, żeby zrobić coś takiego.
Hermiona zbliżyła się do niego i lekko musnęła wargami jego usta. On nie pozostał jej długo dłużny i oddał pocałunek. Całowaliby się pewnie dłużej, gdyby nie przerwał im dzwonek telefonu. Panna Granger już zaczęła szukać w swojej torebce, kiedy Draco powiedział, że to jego telefon.
Gdy rozmawiał, Hermiona popatrzyła na deskę rozdzielczą. Konkretnie na zegarek. Przeraziła się. Była pewna, że Lili będzie na nią strasznie zła, bo powinna być już u niej od godziny. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że tyle tu siedzieli.
Draco zakończył rozmowę. Panna Granger posłała mu uśmiech i powiedziała.
- Przepraszam, ale ja już muszę iść. I tak jestem już spóźniona.
- Zadzwonisz jutro, albo ja będę mógł? – zapytał z nadzieją w głosie. Hermiona pokiwała głową i pogrzebała trochę w torebce.
Wyciągnęła długopis i kartkę, na której zapisała mu swój numer. Dała mu buziaka w policzek i wysiadła z samochodu. Nie odwracając się, podeszła do domu i zadzwoniła. W czasie kiedy czekała aż jej przyjaciółka otworzy drzwi, odwróciła się i napotkała szczęśliwe tęczówki Dracona. Uśmiechnęła się do niego i weszła do domu, bo w tym samym momencie Lili otworzyła jej drzwi.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziała Hermiona.
- Nic się nie stało – powiedziała Lili. – Widziałam, jak rozmawiałaś z Draconem. Ale pośpieszmy się, bo już na nas czekają.
- Ale jak to czekają? – powiedziała Miona i wyszła razem z przyjaciółką z jej domu.
- Umówiłam się z resztą zespołu – wyjaśniła Lili.

30 min późnej weszły do klubu, w którym umówiły się z paczką przyjaciół. Prędko znalazły stolik zajęty przez nich. Ale był też ktoś nowy.
- Cześć – powiedziały dziewczyny, całując wszystkich po kolei w policzki.
- Hej. Spóźniłyście się – powiedział David. Obie panie uśmiechnęły się przepraszająco. – Poznajcie to jest Robert i Klaudia. Hermiona i Lili.
Przywitali się i usiedli. Zaczęła się rozmowa. Każdy chciał coś innego powiedzieć, więc rozmawiali po dwie trzy osoby na inne tematy. W pewnym momencie Lili zwróciła się do panny Granger i zapytała.
- Powiedz mi z kim to się Draco założył? Bo tego chyba mi nie mówiłaś.
- Z Nottem – powiedziała cicho Hermiona. – Ale nie rozmawiajmy o tym, bo nie chcę zepsuć sobie do końca  humoru.
- Dobrze – powiedziała Lili i wróciła do wcześniejszej rozmowy z Klaudią.
Pół godziny później ktoś podszedł do nich. Okazało się, że był to Blaise i Draco. Obie panie zdziwiły się, ale oni zachowywali się tak, jakby w ogóle ich nie zauważyli. Najpierw przywitali się z Robertem, później z Klaudią. Robcio zaczął przedstawiać ich wszystkim po kolei. Na samym końcu doszedł do Lili i Hermiony.
- To jest Lili i Hermiona – powiedział, uśmiechając się do nich.
Panna Granger zaczęła się śmiać i wstała. Podeszła do Diabła i pocałowała go w policzek.
- Miałeś się odezwać – oskarżyła go.
- No wiem, ale tyle było do roboty, że nawet nie miałem jak – wyjaśnił. Hermiona uśmiechnęła się i podeszła do Smoka, przywitać się. 
- No i widzimy się po raz drugi dzisiejszego dnia – powiedziała i lekko pocałowała go w policzek.
Zabini uważnie przyglądał się im i zdziwił się zachowaniem Hermiony. Dziewczyna siadła na swoim miejscu i wznowiła przerwaną rozmowę z Lili. Panowie zajęli wyznaczone im miejsca i zaczęli rozmawiać.
Z każdą mijającą godziną, oni byli coraz bardziej pijani i coraz lepiej się bawili. Oczywiście też nie odpuszczali tańca.
Hermiona właśnie popatrzyła na zegarek i stwierdziła, że jest strasznie późno i powinna wracać już do domu. Podzieliła się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Lili już wstawała, żeby też się zbierać, ale przerwała jej Miona.
- Zostań. Ja obiecałam Susi jutro kino. Więc muszę być w jako takim stanie – powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia. Po chwili poczuła czyjś uścisk na ręce.
- Poczekaj – powiedziała Draco.
Hermiona popatrzyła na niego, jak wraca się do stolika i żegna z pozostałymi. Jej spojrzenie skrzyżowało się z czekoladowymi tęczówkami Blaise. Chłopka uśmiechnął się do niej przyjaźnie, czym ona też mu odpowiedziała. Wiedziała, co chciał powiedzieć. Że bardzo się cieszy, że pogodziła się z Draconem. Tyle razy o tym rozmawiali, że ona znała na pamięć jego argumenty w obronie Malfoya.
Smok podszedł do niej i powiedział.
- Odprowadzę cię –  pokiwała twierdząco głową i ruszyła w stronę wyjścia ramie w ramie z Draconem.
Na zewnątrz było trochę zimno, ale Hermiona zapięła do końca płaszczyk. Na niewiele się to zdało, lecz po chwili poczuła, jak jedna z rąk Smoka przyciąga ją do siebie i obejmuje. Nie broniła się, bo było jej tak dobrze. Szli wtuleni w siebie. O tej porze na ulicach nie było dużo osób, więc mogli spokojnie iść.
Panna Granger zaczęła zastanawiać się, po co oni tak idą. Do jej domu to do rana nie dojdą.
- Draco – powiedziała cicho, ale mężczyzna usłyszał ją.
- Yy – dał znak, że słucha. Po chwili popatrzył na nią.
- Gdzie my tak właściwie idziemy?
Smok wzruszył ramionami. Zatrzymał się i rozejrzał wkoło.
- Poczekaj chwile – powiedział i pocałował ją w usta.
Ona oddała pocałunek. Za pewne całowali by się tak dalej, gdyby nie znaczące chrząknięcie kogoś z boku. Oderwali się od siebie i popatrzyli na tą osobę. Okazało się, że był to policjant. Hermiona uśmiechnęła się zakłopotana. Po chwili odezwał się Smok.
- Przepraszamy – powiedział i posłał policjantowi przyjazny uśmiech. Ten tylko pokiwał głową i zaczął oddalać się, ale Malfoy zatrzymał go.
- Proszę pana – mundurowy odwrócił się do nich. – Nie wie może pan, gdzie tu jest jakiś postój taksówek?
- Jak pójdą państwo do końca tej ulicy i skręcą w lewo, to znajdą państwo. Powinny tam jeszcze jakieś stać – powiedział i oddalił się.
Udali się we wskazane miejsce. Udało im się, bo została się ostatnia. Wsiedli. Draco podał ogólny kierunek, a kierowca ruszył. Po jakiś 10 minutach zaczęli się całować.
Oboje byli spragnieni tej drugiej osoby. Draco odrywając się na chwilę od słodkich ust Miony, powiedział kierowcy dokładny adres, po czym powrócił do poprzedniego zajęcia.
Podjeżdżając pod dom, kierowca dał im dość jasno do zrozumienia, że są już na miejscu. Malfoy zapłacił i wysiedli. Hermiona nie miała czasu przyglądać się okolicy i ogólnie domu chłopaka. Draco otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Wszedł zaraz za nią. Pomógł jej zdjąć płaszcz i powiesił go na wieszaku. Zaraz koło niego powiesił swoją marynarkę i wrócił do całowania dziewczyny.
Nie przerywając całowania, weszli na górę, gdzie znajdował się pokój pana domu. Po drodze pozbywali się nawzajem swoich ubrań. Każda najdrobniejsza pieszczota zadanie przez jednego, była oddawana przez drugiego. Czekali na tą chwile długo. W końcu stali się jednością.

 Hermiona obiecała sobie, że będzie tak jakby nigdy się nie poznali, jednak nie mogła jakoś dotrzymać słowa. Wbrew własnej woli myślała o nim.  Draco też próbował zapomnieć. Przez ten czas w jego życiu pojawiała się co chwilę jakaś inna kobieta, ale żadna nie była dość dobra. W każdej dopatrywał się byłej Gryfonki. Oboje cieszyli się, że ani jedno ani drugie nie znalazło sobie nikogo i nie pozwolili sobie nawzajem odejść. Bo to było by dla nich obojga zniszczenie marzeń, które gdzieś tam na dnie dusz cały czas tliły się… 

Obserwatorzy