niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 12



Hermiona przez tydzień, który minął odkąd się tutaj pojawiła, większość czasu spędziła na plaży. Opalała się, poznawała nowych ludzi, bawiła się. Ani razu nie pomyślała o Draco, ani o ślubie. Za to za każdym razem zastanawiała się, co u dzieci. Tęskniła za nimi. Ale musiała to zrobić.
Właśnie siedziała w barze na plaży i pisała list. Chciała uspokoić Narcyzę, bo na pewno się martwiła o nią i dzieci.
- Mogę się dosiąść? – usłyszała koło ucha.
Podniosła głowę i uśmiechnęła się. Przed nią stał młody i bardzo przystojny mężczyzna.
- Jasne, że możesz – powiedziała.
Chwilę popatrzyła na ocean, po czym wróciła do pisania listu. Co chwilę coś kreśliła i zmazywała na kartce. Nie wiedziała, co ma napisać. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. Zdała sobie sprawę, że zachowała się jak zwykła nastolatka. To jej się nie spodobało. Ale to był impuls. Teraz nie mogła tego cofnąć, ale zastanawiając się dalej, nie żałowała, że postąpiła tak. Potrzebowała wakacji. Bez dzieci i z dala od wszystkiego.
- Może ci pomóc? – zapytał chłopak.
- Nie przeszkadzaj. Tak będzie najlepiej – powiedziała cicho, nawet na niego nie patrząc.
W końcu na czystej kartce napisała to, co leżało jej na sercu i przerosiła za swoje zachowanie. Złożyła kartkę i schowała w spodniach.
- Może gdzieś pójdziemy dziś razem? – zapytał mężczyzna.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty – powiedziała i zapatrzyła się w horyzont.

***

Blondyn właśnie stanął przed hotelem. Rozglądnął się, wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Podszedł prosto do recepcji. Chwilkę poczekał, aż ktoś zwróci na niego uwagę.
- Tak? W czym mogę pomóc?
- Ja do panny Granger – powiedział spokojnie.
- Pan umówiony?
- Nie.
- Pańska godność.
- Ja chciałem zrobić jej niespodziankę.
- Niech pan chwilę poczeka. Sprawdzę, czy jest w pokoju.
Mężczyzna nic nie powiedział. Oparł się o blat i zapatrzył za widok za oknem. Plaża, ocean, który zdawał się zlewać z niebem. Mógł się spodziewać, że Hermiona wybierze takie miejsce. Bardzo ładnie tutaj było.
- Przepraszam – powiedziała recepcjonistka. On popatrzył na nią. – Panny Granger nie ma w pokoju.
- No to oczywiste, skoro widziałem ją tam – powiedział ironicznie blondyn i ręką wskazał za okno.
Pani się podniosła i popatrzyła w tamtym kierunku. Po chwili pokiwała głową, przyznając mu rację. Podniosła słuchawkę telefonu, wykręciła jakiś numer i poczekała, aż ktoś odbierze. On nie przysłuchiwał się. Wyszukał jeszcze raz Hermionę wzrokiem i przyjrzał się jej. Była piękna. Jak nie mógł tego wcześniej zauważyć. Chciał się walnąć ręką w czoło, ale powstrzymał się, przypominając sobie, gdzie jest. Popatrzył na recepcjonistkę. Ona w tym samym czasie odłożyła słuchawkę.
- Panna Granger zaraz będzie wracać do pokoju.
- Mógłbym tam na nią poczekać? – zapytał, zanim ona powiedziała coś innego. – Proszę.
- No dobrze. Ale niech pan nikomu nie mówi – powiedziała po chwili zastanowienia. – Marcus pana odprowadzi.
Gestem ręki zawołała mężczyznę, który zjawił się dosłownie sekundę później przy nich.
- Tak?
- Zaprowadź pana do pokoju panny Granger. Ona zaraz tam dojdzie, ale pana wpuść.
- Dobrze – powiedział i uśmiechnął się do kobiety. Po czym zwrócił się do blondyna. – Proszę za mną.
Blondyn ruszył za nim. Najpierw do windy, później prawie na samą górą, następnie korytarzem wzdłuż. Aż w końcu zatrzymali się przed drzwiami. One też po chwili nie stanowiły przeszkody i stanęły przed nim otworem.
- Dziękuję – powiedział blondyn i wszedł do środka.

***

W pewnym momencie do ich stolika podszedł barman i nachylił się nad Hermioną.
- W recepcji się pytają, czy wraca pani do pokoju – powiedział i przyjrzał się jej uważnie.
- Hmm. Zaraz tam idę.
- Dobrze.
- Ale jak chcą posprzątać, czy coś, to nie muszą się mną przejmować.
- Przekażę – uśmiechnął się do niej i wrócił do baru.
Przy stoliku zapadła cisza, którą po chwili przerwał brunet.
- Nie jesteś dziś w humorze. Coś się stało?
- Stało się.
- A mogę wiedzieć co?
- Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć. Ale teraz idę do siebie. Później się zobaczymy – powiedziała Hermiona i lekko uśmiechnęła się do mężczyzny. Wstała, pocałowała go w policzek i udała się do hotelu.
Szła i cały czas zastanawiała się nad tym, co się dzieje w Londynie, w domu. Dochodząc do pokoju, postanowiła, że już czas wracać do dzieci i stawić czoła rzeczywistości. Przyłożyła kartę do drzwi, one otworzyły się, a ona weszła do środka. Rozglądnęła się, ale nie zauważyła żadnej zmiany. Ruszyła do sypialni, z zamiarem spakowania się. Jednak w połowie drogi, z fotela wstał blondyn, i stanął przed nią.
- Jezus! – krzyknęła dziewczyna, łapiąc się za serce.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- Co… Co tutaj robisz? – zapytała, lekko jąkając się. – Nie powinieneś być gdzieś w podróży poślubnej?
- Chciałem porozmawiać. Poświęć mi chwilkę – poprosił, ręką wskazując dwa fotele. Panna Granger przez chwilę się zastanawiała, po czym usiadła na wskazanym miejscu.
- Gdzie jest twoja żona? – zapytała cicho kobieta, nawet na niego nie patrząc.
- Siedzi przede mną – powiedział, nie spuszczając z niej wzroku.
- Że niby co?! – Hermiona o mało co nie zakrztusiła się własną śliną.
- No moja żona siedzi przede mną – powtórzył Draco.
- Ale… Jak to?!
- Przypomniałem sobie wszystko. Hermiona, kocham Cię! Zawsze Cię kochałem. Za tym wszystkim stała Astoria. To ona cały czas podawała mi eliksiry na zapomnienie. To przez nią pojechałem wtedy tam. To za jej przyczyną był ten wypadek i to wszystko, co później było. To wszystko jej wina. Dobrze, że Diabeł nie pozwolił na tą całą szopkę.
Hermiona nie odzywała się, żeby mu nie przerywać, ale uważnie się mu przyglądała z coraz to większym zdziwieniem. Nie tego się spodziewała. Wszystkiego, ale nie tego. Przez cały ten czas nawet nie przeszło jej przez myśl, że to wszystko co się dzieje, może być czyimś spiskiem. Ale teraz zaczęło się jej wszystko układać i nabierać sens.
Zapadła cicha. Draco uważnie się jej przyglądał. Ulżyło mu, że powiedział wszystko. Teraz tylko chciał, żeby panna Granger mu uwierzyła i wróciła do niego. Zrozumiał też, czemu matka przynosiła do niego do szpitala małą Alice. To było dziecko, na które tak czekał i, z którego się tak cieszył. Jego mała, kochana córeczka. Chciał ją wychowywać razem z Hermioną. I Ivana. Chciał, żeby znowu stworzyli normalną, kochającą się rodzinę.
- Przepraszam – powiedziała przez łzy kobieta. – Ja… Ja nie mogę. Nie teraz.
Wstała i jednym ruchem ręki spakowała wszystkie swoje rzeczy. Zabrała walizkę i wyszła. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz i w ostatniej chwili wsiadła do windy. Wiedziała, że za nią idzie Draco. A ona co? Znowu uciekała. Ale nie umiała inaczej. To ją przerastało. W windzie osunęła się po ścianie i zaczęła płakać.
- Pomóc może pani? – zapytał pracownik hotelu. Panna Granger popatrzyła na niego zapłakanymi oczyma i pokręciła przecząco głową. Gdy dojechali na sam dół, wstała i ruszyła w stronę recepcji.
- Stało się coś, panno Granger? – zapytała kobieta, siedząca tam.
- Nie, nie. Chciałam powiedzieć tylko, że muszę natychmiastowo opuścić hotel. W pokoju jeszcze jest ten blondyn, ale on też zaraz opuści hotel. Niech pani jeszcze powie mojemu wujkowi, że skontaktuje się z nim.
- Dobrze. Zadzwonić po transport dla pani?
- Nie, nie. Dziękuję.
- Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedziała cicho Hermiona i wyszła.
Rozejrzała się i ruszyła w stronę zaułka, do którego ostatnio się teleportowała. Nie rozglądała się i patrzyła pod nogi. Szła szybko, a po jej policzkach spływały łzy.
Cieszyła się, że Draco jednak nie wziął ślubu i, że poznał prawdę. A raczej ją sobie przypomniał. Że chciał wrócić, ułożyć na nowo ich wspólne życie. Ale jak tylko patrzyła na niego, oczyma wyobraźni widziała go, jak przytula, całuje, pieści Astroię, szepta jej czułe słówka. A nawet widziała ich razem przed ołtarzem! Uśmiechniętych, zakochanych, szczęśliwych. Ten widok jej się nie podobał. I psuł wszystko.
Teleportowała się przed dom Zabiniego. Podeszła do drzwi i zadzwoniła. Nawet nie próbowała powstrzymać łez. Ani ich wytrzeć. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Blaise z małą Alice na rękach.
- Hermiona?! – krzyknął na jej widok. Za nim zaraz pojawiła się jakaś starsza kobieta.
Debby, weź małą proszę – powiedział i podał dziecko kobiecie. – Hermionko. Co się stało?
Ale ona nic nie powiedziała, tylko zostawiła walizkę na ziemi, podeszła do niego i przytuliła się. Stali, aż brązowowłosa nie uspokoiła się trochę.

- To jak, powiesz mi, co się stało? – zapytał cicho Diabeł.
- Draco był u mnie.
- Poczekaj. Wejdźmy do środka.
Zabrał jej bagaż i wpuścił do domu. Ręką wskazał na salon, a sam poszedł do kuchni. Wziął dzbanek z sokiem i dwie szklanki. Wrócił do Hermiony. Postawił przed nią wszystko i usiadł obok.
- No to teraz słucham – powiedział.
Panna Granger wciągnęła głęboko powietrze i zaczęła mówić. Wszystko. To co się stało, co leżało jej na sercu, czego się bała, czego nie chciała. Wszystko. Łzy ciekły jej po policzkach, ale nie ścierała ich. Nie miała odwagi popatrzeć na niego, więc wpatrywała się w stolik, nerwowo bawiąc się palcami u rąk…

1 komentarz:

  1. [SPAM]
    z góry przepraszam
    Zrecenzuj Opowiadanie zaprasza do składania zgłoszeń. Pomożemy zareklamować twój blog.
    http://zrecenzuj-opowiadanie.blogspot.com/
    Serdecznie zapraszamy

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy