Hermiona przez tydzień, który minął odkąd się tutaj pojawiła,
większość czasu spędziła na plaży. Opalała się, poznawała nowych ludzi, bawiła
się. Ani razu nie pomyślała o Draco, ani o ślubie. Za to za każdym razem
zastanawiała się, co u dzieci. Tęskniła za nimi. Ale musiała to zrobić.
Właśnie siedziała w barze na plaży i pisała list. Chciała uspokoić
Narcyzę, bo na pewno się martwiła o nią i dzieci.
- Mogę się dosiąść? – usłyszała koło ucha.
Podniosła głowę i uśmiechnęła się. Przed nią stał młody i bardzo
przystojny mężczyzna.
- Jasne, że możesz – powiedziała.
Chwilę popatrzyła na ocean, po czym wróciła do pisania listu. Co
chwilę coś kreśliła i zmazywała na kartce. Nie wiedziała, co ma napisać. Nie
miała nic na swoje usprawiedliwienie. Zdała sobie sprawę, że zachowała się jak
zwykła nastolatka. To jej się nie spodobało. Ale to był impuls. Teraz nie mogła
tego cofnąć, ale zastanawiając się dalej, nie żałowała, że postąpiła tak.
Potrzebowała wakacji. Bez dzieci i z dala od wszystkiego.
- Może ci pomóc? – zapytał chłopak.
- Nie przeszkadzaj. Tak będzie najlepiej – powiedziała cicho,
nawet na niego nie patrząc.
W końcu na czystej kartce napisała to, co leżało jej na sercu i
przerosiła za swoje zachowanie. Złożyła kartkę i schowała w spodniach.
- Może gdzieś pójdziemy dziś razem? – zapytał mężczyzna.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty – powiedziała i zapatrzyła się w
horyzont.
***
Blondyn właśnie stanął przed hotelem. Rozglądnął się, wziął
głęboki oddech i wszedł do środka. Podszedł prosto do recepcji. Chwilkę
poczekał, aż ktoś zwróci na niego uwagę.
- Tak? W czym mogę pomóc?
- Ja do panny Granger – powiedział spokojnie.
- Pan umówiony?
- Nie.
- Pańska godność.
- Ja chciałem zrobić jej niespodziankę.
- Niech pan chwilę poczeka. Sprawdzę, czy jest w pokoju.
Mężczyzna nic nie powiedział. Oparł się o blat i zapatrzył za
widok za oknem. Plaża, ocean, który zdawał się zlewać z niebem. Mógł się
spodziewać, że Hermiona wybierze takie miejsce. Bardzo ładnie tutaj było.
- Przepraszam – powiedziała recepcjonistka. On popatrzył na nią. –
Panny Granger nie ma w pokoju.
- No to oczywiste, skoro widziałem ją tam – powiedział ironicznie
blondyn i ręką wskazał za okno.
Pani się podniosła i popatrzyła w tamtym kierunku. Po chwili
pokiwała głową, przyznając mu rację. Podniosła słuchawkę telefonu, wykręciła
jakiś numer i poczekała, aż ktoś odbierze. On nie przysłuchiwał się. Wyszukał
jeszcze raz Hermionę wzrokiem i przyjrzał się jej. Była piękna. Jak nie mógł
tego wcześniej zauważyć. Chciał się walnąć ręką w czoło, ale powstrzymał się,
przypominając sobie, gdzie jest. Popatrzył na recepcjonistkę. Ona w tym samym
czasie odłożyła słuchawkę.
- Panna Granger zaraz będzie wracać do pokoju.
- Mógłbym tam na nią poczekać? – zapytał, zanim ona powiedziała
coś innego. – Proszę.
- No dobrze. Ale niech pan nikomu nie mówi – powiedziała po chwili
zastanowienia. – Marcus pana odprowadzi.
Gestem ręki zawołała mężczyznę, który zjawił się dosłownie sekundę
później przy nich.
- Tak?
- Zaprowadź pana do pokoju panny Granger. Ona zaraz tam dojdzie,
ale pana wpuść.
- Dobrze – powiedział i uśmiechnął się do kobiety. Po czym zwrócił
się do blondyna. – Proszę za mną.
Blondyn ruszył za nim. Najpierw do windy, później prawie na samą
górą, następnie korytarzem wzdłuż. Aż w końcu zatrzymali się przed drzwiami.
One też po chwili nie stanowiły przeszkody i stanęły przed nim otworem.
- Dziękuję – powiedział blondyn i wszedł do środka.
***
W pewnym momencie do ich stolika podszedł barman i nachylił się
nad Hermioną.
- W recepcji się pytają, czy wraca pani do pokoju – powiedział i
przyjrzał się jej uważnie.
- Hmm. Zaraz tam idę.
- Dobrze.
- Ale jak chcą posprzątać, czy coś, to nie muszą się mną
przejmować.
- Przekażę – uśmiechnął się do niej i wrócił do baru.
Przy stoliku zapadła cisza, którą po chwili przerwał brunet.
- Nie jesteś dziś w humorze. Coś się stało?
- Stało się.
- A mogę wiedzieć co?
- Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć. Ale teraz idę do siebie.
Później się zobaczymy – powiedziała Hermiona i lekko uśmiechnęła się do
mężczyzny. Wstała, pocałowała go w policzek i udała się do hotelu.
Szła i cały czas zastanawiała się nad tym, co się dzieje w
Londynie, w domu. Dochodząc do pokoju, postanowiła, że już czas wracać do
dzieci i stawić czoła rzeczywistości. Przyłożyła kartę do drzwi, one otworzyły
się, a ona weszła do środka. Rozglądnęła się, ale nie zauważyła żadnej zmiany.
Ruszyła do sypialni, z zamiarem spakowania się. Jednak w połowie drogi, z
fotela wstał blondyn, i stanął przed nią.
- Jezus! – krzyknęła dziewczyna, łapiąc się za serce.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- Co… Co tutaj robisz? – zapytała, lekko jąkając się. – Nie
powinieneś być gdzieś w podróży poślubnej?
- Chciałem porozmawiać. Poświęć mi chwilkę – poprosił, ręką
wskazując dwa fotele. Panna Granger przez chwilę się zastanawiała, po czym
usiadła na wskazanym miejscu.
- Gdzie jest twoja żona? – zapytała cicho kobieta, nawet na niego
nie patrząc.
- Siedzi przede mną – powiedział, nie spuszczając z niej wzroku.
- Że niby co?! – Hermiona o mało co nie zakrztusiła się własną
śliną.
- No moja żona siedzi przede mną – powtórzył Draco.
- Ale… Jak to?!
- Przypomniałem sobie wszystko. Hermiona, kocham Cię! Zawsze Cię
kochałem. Za tym wszystkim stała Astoria. To ona cały czas podawała mi eliksiry
na zapomnienie. To przez nią pojechałem wtedy tam. To za jej przyczyną był ten
wypadek i to wszystko, co później było. To wszystko jej wina. Dobrze, że Diabeł
nie pozwolił na tą całą szopkę.
Hermiona nie odzywała się, żeby mu nie przerywać, ale uważnie się
mu przyglądała z coraz to większym zdziwieniem. Nie tego się spodziewała.
Wszystkiego, ale nie tego. Przez cały ten czas nawet nie przeszło jej przez
myśl, że to wszystko co się dzieje, może być czyimś spiskiem. Ale teraz zaczęło
się jej wszystko układać i nabierać sens.
Zapadła cicha. Draco uważnie się jej przyglądał. Ulżyło mu, że
powiedział wszystko. Teraz tylko chciał, żeby panna Granger mu uwierzyła i
wróciła do niego. Zrozumiał też, czemu matka przynosiła do niego do szpitala
małą Alice. To było dziecko, na które tak czekał i, z którego się tak cieszył.
Jego mała, kochana córeczka. Chciał ją wychowywać razem z Hermioną. I Ivana.
Chciał, żeby znowu stworzyli normalną, kochającą się rodzinę.
- Przepraszam – powiedziała przez łzy kobieta. – Ja… Ja nie mogę.
Nie teraz.
Wstała i jednym ruchem ręki spakowała wszystkie swoje rzeczy.
Zabrała walizkę i wyszła. Szybkim krokiem przeszła przez korytarz i w ostatniej
chwili wsiadła do windy. Wiedziała, że za nią idzie Draco. A ona co? Znowu
uciekała. Ale nie umiała inaczej. To ją przerastało. W windzie osunęła się po
ścianie i zaczęła płakać.
- Pomóc może pani? – zapytał pracownik hotelu. Panna Granger
popatrzyła na niego zapłakanymi oczyma i pokręciła przecząco głową. Gdy
dojechali na sam dół, wstała i ruszyła w stronę recepcji.
- Stało się coś, panno Granger? – zapytała kobieta, siedząca tam.
- Nie, nie. Chciałam powiedzieć tylko, że muszę natychmiastowo
opuścić hotel. W pokoju jeszcze jest ten blondyn, ale on też zaraz opuści
hotel. Niech pani jeszcze powie mojemu wujkowi, że skontaktuje się z nim.
- Dobrze. Zadzwonić po transport dla pani?
- Nie, nie. Dziękuję.
- Do widzenia.
- Do widzenia – odpowiedziała cicho Hermiona i wyszła.
Rozejrzała się i ruszyła w stronę zaułka, do którego ostatnio się
teleportowała. Nie rozglądała się i patrzyła pod nogi. Szła szybko, a po jej
policzkach spływały łzy.
Cieszyła się, że Draco jednak nie wziął ślubu i, że poznał prawdę.
A raczej ją sobie przypomniał. Że chciał wrócić, ułożyć na nowo ich wspólne
życie. Ale jak tylko patrzyła na niego, oczyma wyobraźni widziała go, jak
przytula, całuje, pieści Astroię, szepta jej czułe słówka. A nawet widziała ich
razem przed ołtarzem! Uśmiechniętych, zakochanych, szczęśliwych. Ten widok jej
się nie podobał. I psuł wszystko.
Teleportowała się przed dom Zabiniego. Podeszła do drzwi i
zadzwoniła. Nawet nie próbowała powstrzymać łez. Ani ich wytrzeć. Po chwili
drzwi się otworzyły i stanął w nich Blaise z małą Alice na rękach.
- Hermiona?! – krzyknął na jej widok. Za nim zaraz pojawiła się
jakaś starsza kobieta.
– Debby, weź małą
proszę – powiedział i podał dziecko kobiecie. – Hermionko. Co się stało?
Ale ona nic nie powiedziała, tylko zostawiła walizkę na ziemi,
podeszła do niego i przytuliła się. Stali, aż brązowowłosa nie uspokoiła się
trochę.
- To jak, powiesz mi, co się stało? – zapytał cicho Diabeł.
- Draco był u mnie.
- Poczekaj. Wejdźmy do środka.
Zabrał jej bagaż i wpuścił do domu. Ręką wskazał na salon, a sam
poszedł do kuchni. Wziął dzbanek z sokiem i dwie szklanki. Wrócił do Hermiony.
Postawił przed nią wszystko i usiadł obok.
- No to teraz słucham – powiedział.
Panna Granger wciągnęła głęboko powietrze i zaczęła mówić.
Wszystko. To co się stało, co leżało jej na sercu, czego się bała, czego nie
chciała. Wszystko. Łzy ciekły jej po policzkach, ale nie ścierała ich. Nie
miała odwagi popatrzeć na niego, więc wpatrywała się w stolik, nerwowo bawiąc
się palcami u rąk…
[SPAM]
OdpowiedzUsuńz góry przepraszam
Zrecenzuj Opowiadanie zaprasza do składania zgłoszeń. Pomożemy zareklamować twój blog.
http://zrecenzuj-opowiadanie.blogspot.com/
Serdecznie zapraszamy