Hermiona te kilka miesięcy przeżyła tylko i wyłącznie dla dzieci.
Robiła to, co musiała. Dużo czasu spędzała w klubie z Alice. Dziewczynka rosła
jak na drożdżach. Już nawet zaczęła stawiać pierwsze kroczki sama. Ivan dużo
czasu spędzał z nowymi kolegami z przedszkola, wdrażając się w świat magii.
Panna Granger unikała miejsc, w których mogła spotkać Dracona z
Astroią. Blaise bardzo uważnie ją obserwował i pomagał jak tylko mógł, ale ona
starała się nie okazywać, jak bardzo jest źle. W sumie rzecz biorąc, można
powiedzieć, że Narcyza wprowadziła się do Hermiony i pomagała jej.
Smok czasem przychodził do niej, ale głownie chodziło mu o
kontakty z Ivanem. Alice nie miała z nim dużo do czynienia, co nie za bardzo
podobało się Narcyzie, ale nie mogła mu powiedzieć, czemu tak zależy jej na
tym, żeby i Alice się zajmował. Brązowowłosa starała się unikać go, bo zaraz w
oczach pojawiały się jej łzy, których nie mogła powstrzymać.
Hermiona właśnie kończyła wypełniać jakieś dokumenty. Mała bawiła
się w kojcu w rogu gabinetu. Na dole dziewczyny sprzątały salę. Ktoś zapukał do
drzwi.
- Tak?
- Mogę? – zapytała Lili, wsadzając głowę do pomieszczenia.
- No jasne. Stało się coś?
- Nic takiego. Ale to nie o to chodzi. Masz gościa.
- No to wprowadź go – powiedziała Hermiona, uśmiechając się
pogodnie do dziewczyny. Ta tylko odwzajemniła gest i wyszła z pomieszczenia.
Hermiona wróciła do przeglądania papierów. Po chwili znowu ktoś
zapukał do drzwi.
- Proszę.
W drzwiach stanął przystojny blondyn. Grzywka spadała mu na oczy,
ale on wydawał się nie zwracać na to uwagi. Na jego twarzy widniał śliczny
uśmiech. Ten, w którym się zakochała. Ona natomiast zmarszczyła brwi i
podejrzliwie się na niego spojrzała.
- Nie przeszkadzam? – zapytał, wchodząc do gabinetu.
- Coś się stało? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Właściwie to nie, ale mam ważną sprawę do ciebie.
- Tak więc słucham – powiedziała i wskazała ręką miejsce przed
biurkiem.
- Chciałem z tobą porozmawiać w domu, ale tam nigdy nie mogę cię
zastać. A myślę, że ty mi powiesz prawdę, bo mama tego nie chce zrobić. Jak
pewnie wiesz, planujemy z Astroią ślub.
Hermiona przytaknęła. Nie mogła patrzeć mu prosto w oczy, bo w jej
samych pojawiły się łzy. Z całych sił starała się, żeby nie popłynęły jej po
policzkach. Podejmując decyzję, że będzie żyć sama i da Draconowi spokój,
wiedziała, że coś takiego też może się zdarzyć. Tylko, po co on przyszedł do
niej? Nie sądziła, że był tak okrutny. Chociaż on ranił ją nieświadomie.
- Ale to nie o tym chciałem mówić. Ostatnio w swoimi gabinecie
natknąłem się na dziwne rzeczy.
- To znaczy? – powiedziała cicho panna Granger, popijając sok.
Wyciągnął z kieszeni jakieś rzeczy i położył je na biurku. Była to
obrączka. Ich ślubna obrączka. I pierścionek zaręczynowy. Hermiona nic nie
powiedziała, ale przyjrzała mu się z pytaniem w oczach.
- Przy pierścionku znalazłem karteczkę. Było na niej napisane: „
Naprawdę kocha się tylko raz w życiu, nawet jeśli człowiek tego nie
zauważa.”* A na obrączce jest wygrawerowane DH Forever.
Hermiona doskonale znała jedne, jak i drugie słowa. Postanowiła,
że pierścionek zostawi mu, ale od siebie dopisała te słowa. Mimo że Draco jej
nie pamiętał, ona wierzyła, że w głębi duszy ją kocha nadal. Co do napisu na
obrączce, to był pomysł Smoka.
- A co ja mam z tym wspólnego? – zapytała w końcu kobieta. Wzięła
głęboki wdech i popatrzyła się na ukochanego.
- Obrączka pasuje na mój palec, czyli zakładam, że jest moja. Ani
Blaise ani mama nie odpowiedzą mi na to pytanie…
Zapomniałam dodać, że Draco w między czasie jeszcze przypomniał
sobie Zabiniego, ale to głównie dzięki Astorii. Podobno oglądali razem zdjęcia
ze szkoły i prawie na każdym był Diabeł. Hermiona nie wnikała w szczegóły.
Chciała być jak najdalej od tej sprawy.
- No co to za pytanie?
- Czy ja miałem żonę?
W gabinecie zapadła cisza. Nawet mała Alice zdawała sobie chyba
sprawę, że to musi być trudne i ważne pytanie dla tych dwojga. Hermiona głęboko
oddychała, starając się nie wybuchnąć płaczem i zastanawiała się nad
odpowiedzią.
Natomiast Draco uważnie się jej przypatrywał. To pytanie nie
dawało mu już od jakiegoś czasu spokoju. Co chwilę gdzieś się pojawiało. Chciał
wiedzieć, chciała się dowiedzieć, czy jak był żonaty, to co się stało z jego
żoną. A może ma dzieci? Za którymi i tak nie przepada, ale w końcu to były jego
dzieci. Co się z nią teraz dzieje? Gdzie jest? Po prostu chciał wiedzieć. Cały
czas miał wrażenie, jakby coś mu przed nosem przechodziło i odchodziło
bezpowrotnie. Coś na czym bardzo mu wcześniej zależało.
Brązowowłosa wciągnęła głęboko powietrze i ze świstem wypuściła.
Popatrzyła mu prosto w oczy. W jej oczach było widać smutek. Już otwierała
buzie, żeby mu odpowiedzieć, ale Alice zaczęła płakać. Hermiona wstała bez
słowa i podeszła do dziewczynki. Wzięła ją na ręce i coś zrozumiała. Mała
uspokoiła się, ale kobieta nie puściła jej, tylko usiadła razem z nią za
biurkiem.
To małe dziecko rozumiało więcej niż mogło się im wydawać. Będąc
jeszcze w brzuchy, dawała znaki, że coś jest nie tak, że coś się dzieje. Tym
razem też dała znak Hermionie, że nie powinna mówić tego, co zamierzała. Nie
powinna była kolejny raz okłamywać swojego męża. I Hermiona zrozumiała to, wziąwszy
dziecko na ręce.
- Miałeś – powiedziała w końcu panna Granger. Jej głos był ledwo
słyszalny, ale w tej ciszy, która ich otaczała, był bardzo wyraźny.
- A kto to jest? Co się teraz z nią dzieje? – zaczął zadawać
pytania po chwili Smok.
- Przepraszam, ale tego nie mogę ci powiedzieć.
- Znasz ją? Masz z nią kontakt? Żyje? Jak się czuje? Gdzie jest?
- Draco! Nie mogę – powiedziała stanowczo kobieta, ale głos się
zaczął jej łamać.
- Proszę cię bardzo. Bardzo. Odwdzięczę się.
- Nie. Nie mogę. Tyle co mogę ci powiedzieć to, to, że nic jej nie
jest.
- A gdzie jest? Tutaj? Tzn. w Londynie?
Hermiona nic nie powiedziała, tylko podniosła się z krzesła i
wyszła z pomieszczenia. Mała uważnie się jej przyglądała. Kobieta podeszła do
baru i poczekała aż ktoś pojawi się w zasięgu jej wzroku.
- Allan mam prośbę.
- Tak?
- W moim biurze jest mężczyzna. Dopilnuj żeby opuścił klub w
niedługim czasie.
- Dobrze.
- I jeszcze jedno. Poproś kogoś, żeby mnie odwiózł do domu.
Hermiona wróciła do domu z Emily. Spodziewała się, że zastanie tam
Narcyzę, ale tak się nie stało. Postanowiła nie mówić o tym zdarzeniu nikomu.
Nakarmiła córeczkę i położyła spać. Panna Granger sama siadła na kanapie w
salonie i rozpłakała się jak małe dziecko…
* Cytat z którejś z książek Carlos’a Riuz’a Zafrón’a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz