niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 8



Kobieta właśnie kończyła wypakowywać ostatnie rzeczy z pudeł. Ivan bawił się u siebie w pokoju, a mała Alice gaworzyła w kojcu. Hermiona dużo czasu spędzała w klubie z córeczką, która już przyzwyczaiła się do hałasu i nie zwracała na to uwagi. Chłopczyk poszedł do przedszkola. Do domu wracał zawsze zadowolony, z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Mamo! – krzyknął chłopczyk, stając w progu pokoju.
- Słucham?
- Mogę iść pobawić się na pole? – Hermiona popatrzyła na zegarek.
- Możesz, ale wróć zaraz na obiad. I pamiętaj, nie idź za daleko.
- Dobrze. Dziękuję – pocałował kobietę i pobiegł bawić się dalej.
Pani Malfoy natomiast wróciła to rozpakowywania. Gdy skończyła, rozległ się dzwonek do drzwi. Popatrzyła jeszcze na córeczkę i ruszyła do wejścia. Okazało się, że przyszła Narcyza.
- Część mamo – powiedziała brunetka.
- Mogę? – zapytała kobieta, lekko uśmiechając się do synowej.
- No oczywiście. Nie musisz pytać o pozwolenie – powiedziała Hermiona i przepuściła blondynkę w drzwiach. – Skręć w prawo, bo tam się mała bawi.
- Dobrze. 
- Chcesz może coś do picia?
- Nie, dziękuję – powiedziała Narcyza i usiadła na kanapie. Ale wcześniej wyjęła wnuczkę z kojca i wzięła na ręce.
- Co cię sprowadza do mnie? – zapytała po chwili brunetka. – Nie powinnaś być w szpitalu?
- Draco dziś wyszedł ze szpitala.
- To tym bardziej powinnaś być przy nim.
- Nie lubię Astorii, a ona nie odstępuje go na krok. To między innymi dlatego przyjechałam do ciebie, a poza tym chciałam się zobaczyć z wnukami – uśmiechnęła się starsza pani.
- Mamo! Kiedy obiad? – zapytał Ivan, wbiegając do salonu. Gdy zobaczył Narcyze, uśmiechnął się i podbiegł do niej.
- Musisz jeszcze poczekać chwilkę, bo nawet nie zaczęłam – powiedziała Hermiona.
- To ja was zapraszam na obiad. Też miałam iść, ale samemu to tak dziwnie.
- Ale naprawdę, nie trzeba.
- Hermiono. Przecież to tylko obiad, a ty nie będziesz musiała gotować. I wyjdziesz z domu.
- Wychodzę.
- Tak, do klubu. To się nie liczy.
- No ale...
- Nie ma żadnego "ale". Ivan idź się ubrać – chłopczyk pobiegł szybko do swojego pokoju. Starsza z pań wstała i z wnuczką poszła do sypialni pani domu.
- Gdzie są rzeczy małej? – zapytała Hermionę, która stanęła za nią.
- W komodzie.
- Ty też się przebierz.
Dziewczyna bez słowa sprzeciwu poszła się przebrać. Jak się tak zaczęła zastanawiać, to uznała, że Narcyza miała rację. Z domu wychodziła tylko do klubu i do przedszkola po Ivana. Nie chodziła nigdzie, bo po pierwsze nie miała z kim zostawić dzieci, po drugie nie miała z kim, a po trzecie nadal była mężatką, chociaż postanowiła wrócić do swojego panieńskiego nazwiska. Na razie nic nie powiedziała o tym ani Blaisowi ani Narcyzie, ale wiedziała, że nie będą zadowoleni z tego powodu.
Przebrała się i ruszyła do salonu, gdzie czekała na nią już teściowa.
- Już?
- Tak.
- No to idziemy – zarządziła Narcyza i wyszła.
Zaraz za nią udała się Hermina i pomogła kobiecie zapiąć dziecko w siodełku. Sprawdziła jeszcze, czy Ivan dobrze się zapiął i usiadła za kierownicą. Odpaliła silnik i ruszyła. Nawet nie zapytała się, gdzie ma jechać. Po prostu stwierdziła, że pojedzie do swojej ulubionej restauracji.
Obiad minął w spokojniej atmosferze. Dużo nie rozmawiały, bo każda była zamyślona. Jednak obie myślami schodziły na temat Dracona.
- Dasz mu spokój? – zapytała nagle Narcyza. Hermiona przez chwilę patrzyła na nią, próbując zrozumieć sens zadanego pytania.
- A co innego mogę. I tak mnie nie pamięta, a ja chcę dla niego dobrze – powiedziała w końcu brązowowłosa.
- A może tak nie będzie dla niego dobrze? Jak sobie przypomni, będzie miał pretensje, że nic nie zrobiliśmy. A poza tym dzieci. Gdzie tak bez ojca będą się wychowywać?
- Da się bez ojca wychować dzieci na porządnych ludzi – powiedziała pewnie dziewczyna.
- Ale…
- Mamo, nie mam ochoty na ten temat rozmawiać teraz. Innym razem dokończymy tą rozmowę. Teraz jeszcze muszę na chwile jechać do klubu.
- Zając się dziećmi?
- A mogłabyś?
- No jasne. I tak nie mam nic do roboty.
- Dziękuję – powiedziała Hermiona i pocałowała w policzek starsza panią.
Poprosiła jeszcze Ivana, aby był grzeczny i wyszła z lokalu. Wsiadła do auta i ruszyła. Nie zastanawiała się zbytnio, gdzie jedzie. Znała tą trasę bardzo dobrze. Zatrzymała się pod klubem, ale nie wysiadła z samochodu. Siedziała i patrzyła się prosto przed siebie. Próbowała być silna i nie rozpłakać się, ale nie za bardzo jej to wychodziło. Kilka łez pociekło jej po policzkach, lecz ona szybko je starła i wysiadła z pojazdu. Weszła do klubu i podchodząc do baru, poprosiła o mocniejszego drinka i ruszyła do swojego gabinetu. Nie powinna pić, ale musiała się, chociaż na chwilę oderwać od tego wszystkiego.

Gdy tylko w klubie pojawiła się większa liczba osób, Hermiona zeszła do sali i zamówiła sobie jeszcze jednego drinka, po czym poszła się bawić. Po którymś z kolei trunku, przestało obchodzić ją otoczenie. Czuła, że powinna już przestać, ale nie potrafiła. Ten stan był cudowny. Ani razu nie pomyślała o Draconie i o całej tej chorej sytuacji.
W końcu Lisa stwierdziła, że wystarczy Hermionie i poprosiła jednego z ochroniarzy, żeby odwiózł ją do domu, wcześniej upewniając się, że ktoś tam jest, kto się nią zajmie. Pani Malfoy protestowała na początku, ale w końcu udało się ją wyprowadzić z klubu i odwieźć Iwanowi do domu. Tam czekała już Narcyza, która była jednocześnie zła na dziewczynę, jak i zadowolona.
Zła, że doprowadziła się do takiego stanu, a zadowolona, że postanowiła się zabawić i zostawić na trochę te wszystkie sprawy. Poprosiła jeszcze mężczyznę, żeby zaprowadził brązowowłosą do jej pokoju. Dotarłszy tam, Hermiona walnęła się na łóżko i odpłynęła do krainy Morfeusza…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy