Od tego wydarzenia minął tydzień. Hermiona jeszcze więcej czasu
spędzała poza domem, ale nie koniecznie w klubie. Nie widziała Dracona, ale
słyszała, że Narcyza kilka razy z nim rozmawiała, lecz nie chciała powiedzieć
jej niczego. Dlatego brązowowłosa nie naciskała i dała jej spokój.
Załatwiła już wszystkie sprawy w klubie i zbierała się do domu,
gdzie czekała Narcyza z Alice. Stała właśnie przy barze i wydawała ostatnie
polecenia barmanom, gdy ktoś wszedł do klubu.
- Ale proszę pana, klub jest jeszcze zamknięty – powiedział Iwan.
- Tak, wiem. Ja przyszedłem do Hermiony – powiedział mężczyzna.
Panna Granger, nawet się nie odwracając, oznajmiła pracownikom,
żeby powiedzieli przybyszowi, że opuściła klub jakieś 15- 20 min temu. Ona zaś
poszła na zaplecze, żeby wyjść tylnim wyjściem.
Sama nie wiedziałam, czemu tak zareagowała, ale nie chciała się z
nim spotkać. Przypomniało jej się ich ostatnie spotkanie i w oczach pojawiły
się łzy. Wsiadła do auta i zanim Draco wyszedł z klubu, ona odjechała w
przeciwną stronę niż dom. Była pewna, że skoro szukał ją w klubie, to do
mieszkania też zajrzy. Kompletnie nie wiedziała, gdzie ma jechać, więc
objechała centrum i wróciła do domu.
Alice spała u siebie w pokoju, a Narcyza gotowała obiad. Hermiona
przywitała się z nią i poszła do sypialni. Przebrała się i zeszła do pani
Malfoy.
- Jak mała? – zapytała, siadając przy stole.
- A dobrze. Byłyśmy dziś na spacerze. Zjadła, po czym usnęła. Jak
w klubie?
- Dobrze. Jak zawsze zresztą. Dają sobie radę beze mnie, ale i tak
wolę mieć wszystko pod kontrolą.
- Jak to ty –zaśmiała się Narcyza. Rozległ się dzwonek do drzwi. –
Ja otworzę.
Zanim Hermiona zdążyła coś powiedzieć, kobieta zniknęła w
drzwiach. Panna Granger wstała i zajrzała do lodówki, za czymś do jedzenia.
Uświadomiła sobie, że jest strasznie głodna, a na obiad za pewne będzie musiała
poczekać. A musiała jeszcze jechać po Ivana.
- Hermiono, ktoś do ciebie – powiedziała cicho blondynka, wchodząc
do pomieszczenia. Jednak nikt za nią nie wszedł, więc brązowowłosa się
zdziwiła. – Czeka w salonie.
- Aha. Dzięki.
Wyszła z kuchni z jabłkiem w ręce i udała się do salonu. Gość
siedział na fotelu, odwrócony do niej tyłem.
- Tak? – powiedziała. W jej stronę odwrócił się Draco Malfoy. Ona
o mało co się nie zakrztusiła, przełykając kawałek jabłka.
- Jak miło cię spotkać – powiedział.
- Skoro tak twierdzisz – powiedziała oschle dziewczyna.
- Byłem w klubie, ale ciebie już tam nie było. W domu też cię nie
było.
- Musiałam coś załatwić – powiedziała, ale zaraz uświadomiła
sobie, że wcale nie musi mu się tłumaczyć.
- W każdym razie, mam coś dla ciebie – stwierdził i wyciągnął w
jej stronę rękę z kopertą.
- Co to? – zapytała.
- Otwórz – poprosił.
Hermiona wzięła ją od niego i wykonała polecenie. Ze środka
wyciągnęła zaproszenie. Zmarszczyła brwi i uważnie się przyjrzała Draconowi.
- Wiem, że to trochę późno, jak to tak można nazwać, ale chcę,
żebyś się zjawiła na moim ślubie. Wszyscy mi odradzali to, ale na prawdę chcę,
żebyś tam była.
- Ty żartujesz?
- Wiem, wiem. Ślub jest w tą sobotę, ale na prawdę chcę cię
zobaczyć na nim.
Nim mężczyzna skończył mówić, Hermiona rzuciła w niego
zaproszeniem i wybiegła z pokoju. Wybiegła z płaczem do ogrodu, a później
dalej. Biegła przed siebie, nawet nie patrzyła, gdzie biegnie. Nie zwracała
uwagi na potrącanych ludzi.
Jak on miał czelność ją na ślub zaprosić? Po co on to zrobił?
Chciał ją dobić? Jak tak, to, to zrobił. Dobrze mu odradzali. I czemu on ich
nie posłuchał?
Zatrzymała się i rozglądnęła, gdzie jest. Trafiła do parku.
Usiadła na ławce i rozglądnęła się. Nikt nie zwracał uwagi na innych. Każdy był
zajęty sobą i swoimi sprawami. Ona natomiast obserwując ludzi mijających ją,
stwierdziła, że nie chce tutaj być. Musi się odizolować od tego.
Posiedziała jeszcze chwilkę na ławce, po czym powolnym krokiem
ruszyła do domu. Miała nadzieje, że nie ma tam już Malfoya. Nie chciała go
widzieć na oczy. Już przemyślała wszystko. Postanowiła, że nic nie powiem
Narcyzie, żeby jej nie denerwować i dodatkowo obciążać.
W domu zastała panią Malfoy z dziećmi. Nie tłumaczyła się, ale
starsza kobieta rozumiała, co musiała przeżyć brązowowłosa. Podała jej bez
słowa obiad i zaczęła rozmowę na jakiś bardzo neutralny temat, który w żaden
sposób nie mógł się wiązać z jej synem. Obwiniała się, że nie powiedziała mu na
samym początku prawdy. Teraz za każdym razem chciała mu powiedzieć, ale traciła
odwagę, gdy tylko go widziała.
- Obiad był pyszny – powiedziała Hermiona.
- Przyjemność po mojej stronie – uśmiechnęła się Narcyza.
- Będziesz teraz potrzebna u Draco, więc się tam przeprowadź. Ja
sobie poradzę. Może wezmę gdzieś dzieci – powiedziała po chwili ciszy.
- Ale…
- Nie przejmuj się mną – uspokoiła ją panna Granger.
Hermiona wsadziła naczynie do zmywarki i wyszła z kuchni. W
salonie bawiły się dzieci. Nie miała dobrego humoru, dlatego kazała Ivanowi
pobawić się samemu, a ona sama poszła do swojego pokoju. Wyjęła dwie walizki i
do jednej zaczęła wsadzać swoje ubrania. Nie za bardzo zastanawiała się, co
pakuje. To, co jej wpadło w ręce, to też lądowało w walizce. Do drugiej
spakowała rzeczy dzieci. W wyborze ich bardziej się koncentrowała. Gdy
skończyła, zabrała oba bagaże i zniosła na dół.
- Ivan, chodź tutaj – powiedziała i poczekała, aż chłopiec wykona
polecenie.
- Tak?
- Na górze, na łóżku masz czyste ubranie. Idź umyj łapki i
przebierz się w nie.
- Ale czemu?
- Później ci powiem, a teraz szybko, na górę – chłopczyk pobiegł.
Hermiona zaś weszła do salonu, gdzie była Narcyza i mała Alice.
Panna Granger podeszłą do córeczki i wzięła ją na ręce.
- Na pewno chcesz to zrobić? – zapytała cicho blondynka.
- A co innego mi pozostaje? Na pewno nie chcę tam być. A
odpoczynek mi się przyda.
- Ale z dziećmi nie odpoczniesz.
- O to się nie martw. Dam sobie radę. A ty i tak powinnaś pomóc
Draco – stwierdziła i nie czekając aż pani Malfoy coś powie, wyszła z
pomieszczenia. Na schodach spotkała Ivana.
- Dobrze umyta ręce? – zapytała się. Chłopczyk wyciągnął w jej
stronę ręce i pokazał z obu stron. – No dobrze. Poczekaj na mnie, bo muszę
przebrać Alcie.
- Dobrze – powiedział i pobiegł do salonu.
Brązowowłosa udała się do swoje sypialni, gdzie przewinęła i
przebrała dziewczynkę, po czym wróciła na dół. Wsadziła ją do nosidełka i
wyszła na zewnątrz. Przed domem stało jej auto. Wsadziła Alice do środka i
upewniła się, czy jest dobrze zapięta. Kazała Ivanowi zająć swoje miejsce, a
ona sama wsadziła walizki do bagażnika.
- Mamo nie martw się o mnie, ani o dzieci. Pomóż Draconowi. Życz
mu ode mnie szczęścia – powiedziała Hermiona do Narcyzy i wsiadła do samochodu.
- Masz zapięte pasy? – upewniła się, patrząc we wsteczne lusterko.
- Tak – powiedział Ivan. – Gdzie jedziemy?
- Zobaczysz – uśmiechnęła się, a on odwzajemnił uśmiech.
Ruszyli powoli z pod domu. Hermiona włączyła się do ruchu ulicznego
i ruszyła z stronę centrum. Skręcała w coraz to nowsze uliczki, na których domy
wyglądały na coraz bardziej bogate. Oddalała się raczej od centrum, niż
zbliżała, ale to dobrze, bo na pewno było tam mnóstwo korków. W końcu skręciła
i wjechała na podwórko. Zaparkowała przed garażem i wysiadła z auta.
- Ivan, chodź – powiedziała i otworzyła mu drzwi.
Nie czekając aż wyjdzie, otworzyła bagażnik i wyciągnęła jedną z
walizek. Podała ją chłopcu, zamknęła klapę i ruszyła z drugiej strony, po
córeczkę. Gdy już miała ją na rękach, ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Ivan
posłusznie szedł za nią, niosąc walizkę. Moment później Blaise otworzył im.
Zmarszczył brwi, widząc przyjaciółkę z dziećmi w progu swojego domu.
- Coś się stało? – zapytał z przestrachem w głosie. Zanim panna
Granger coś powiedziała, podała mu dziewczynkę i popchnęła lekko syna w jego
stronę.
- Zajmij się nimi przez jakiś czas. I proszę, nic nie mów
Narcyzie, że u ciebie mieszkają dzieci.
- Ale co się stało?
- Dziękuję ci, Blaise. Ja… Ja musze odpocząć – powiedziała i
wycofała się.
- Ivan, idź do salonu – polecił Diabeł. On sam udał się za
Hermioną.
- Proszę, powiedz mi, co się stało.
- Nie zamierzam iść na ślub Draco – powiedziała cicho. – Wyjeżdżam
na trochę. Nie chcę tutaj być. Zajmij się nimi – wskazała na dziewczynkę, którą
trzymał na rękach.
- Chyba mi nie powiesz, że on to zrobił? – o mało co nie krzyknął
mężczyzna.
- Jeśli chodzi ci o to, że mnie zaprosił na swój ślub, to zrobił
to. Ale proszę cię, nie męcz mnie już. Wiem, że dasz radę się nimi dobrze
zająć. I bardzo, ale to bardzo ci za to dziękuję.
Powiedziała, pocałowała go w policzek, złapała swoją walizkę i
teleportowała się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz