Dzień mijał za dniem. Hermiona każdego dnia wypatrywała powrotu
swojego męża. Ale on nawet nie raczy wysłać wiadomości, czy jeszcze żyje i czy
jest wszystko dobrze. Jedynie od Harrego pani Malfoy miała jakiekolwiek
informacje, co się dzieje u Dracona. Jednak urwały się one pewnego dnia. I nikt
nie wiedział, gdzie jest ani co się z nim dzieje. Wszyscy zaczynali się
martwić, czy nie stało się mu coś złego.
Bardzo często bywała u teściowej, ale nie tylko z tego powodu, że
nie miała z kim porozmawiać, ale też zostawiała u niej Ivana, a sama szła do
klubu. Blaise też pojawiał się w ich domu co drugi dzień, sprawdzając, czy
wszystko dobrze. Hermiona nie mogła się nadziwić, że rozmawia jej się z nim tak
lekko, jakby znali się od bardzo dawna.
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
- Ciociu, ale ja nie chcę! – upierał się Ivan. Hermiona była już
zła na niego, a nie chciała jeszcze bardziej krzyczeć.
- W tej chwili nie obchodzi mnie to, czy chcesz czy nie! Bierz te
rzeczy i do auta! – W oczach chłopca pojawiły się łzy, ale ani jedna nie spadła
na ziemie.
Hermionie nie zdarzało się krzyczeć, więc musiała być bardzo
zdenerwowana. Bez słowa wziął walizkę i ruszył cicho do samochodu. Pani Malfoy
wrzuciła szybko potrzebne rzeczy do torebki i ruszyła za nim.
Była już połowa czerwca. Było ciepło, co ją cieszyło, bo nie
musiała się grubo ubierać, lecz też źle jej się pracowało, bo była już gruba,
jak to określała, ale w końcu była w 8 miesiącu ciąży. Dalej nie było żadnych
wieści o Draconie.
Hermiona musiała odwieźć Ivana do Ginny, ponieważ była pilnie
potrzebna w klubie, bo mieli jakieś tam problemy, a dziecka nie mogła wziąć ze
sobą. Czym prędzej pojechała do przyjaciółki i zaprowadziła go do środka.
Dziękując wychodziła z budynku, a później szybko ruszyła do samochodu,
następnie do klubu. Starała się omijać główne ulice i korki na nich. Dotarła do
klubu w przeciągu 30 min.
W „Pod Czarną
Gwiazdą” była kontrola, która wykryła jakieś przekręty. Hermiona musiała
ustalić, o co to chodzi, bo to na pewno nie była prawda. Przypuszczała, że ktoś
maczał w tym palce. Ktoś kto napisał ten dziwny list przed wyjazdem Draco.
Wyjaśnianie tej sprawy zajęło im bite 4 godziny, ale w końcu się
udało. Pani Malfoy była zmęczona tą całą sytuacją. Nie wyjaśniło się, kto stał
za tym przekrętem. Hermiona rozparła się w swoim fotelu i głęboko wciągała
powietrze. Położyła rękę na brzuchu, bo wyczuła, że dziecko zaczyna się ruszać,
a chwilę później zaczęło ją kopać. Zmarszczyła brwi, bo nigdy tak mocno nie
kopało. 5 min później zadzwoniła jej komórka. Pani Malfoy popatrzyła na
wyświetlacz. Dzwonił Harry. Szybko odebrała.
- Coś się stało Harry? – zapytała. Myślała, że to może coś z
Ivanem.
- Hermiono mogłabyś przyjechać do Munga? – zapytał.
- Co się stało?! – zdenerwowała się Hermiona.
- Uspokój się. Chodzi o to, że znaleźliśmy Draco i nie jest z nim
dobrze i przewieźli go do Munga.
- Jak to?! Mój Draco?! – Hermiona zerwała się na równe nogi i
wypadła z gabinetu, nie przejmując się, jak patrzą na nią urzędnicy.
Przy barze stał Allan, powiedziała mu tylko, że wychodzi i już nie
wrócić. Ten pokiwał głową, ale ona i tak tego nie widziała. Na tyle szybko, na
ile pozwalał jej duży brzuch, podeszła do auta i czym prędzej ruszyła w stronę
centrum Londynu. Dotarcie na miejsce zajęło jej 45 min. W między czasie
zadzwoniła jeszcze do pani Malfoy i Blaisa, żeby dowiedzieć się, czy ich też
poinformował Wybraniec. Okazało się, że dzwonił już do matki Smoka i ona też
wybierała się do szpitala.
Dotarła w tym samym czasie co jej teściowa. Hermiona za pomocą
Narcyzy weszła do środka i poszły się zapytać do recepcji o Dracona. Pani
udzieliła im dokładnych informacji, jak trafić na oddział, na którym leżał
Smok.
Na korytarzu przed salą stał Harry. Hermiona podeszła do niego, on
bez słowa kazał jej usiąść, zaraz koło niej zrobił miejsce dla starszej
kobiety.
- Jest nieprzytomny i dość ciężko z nim jest. Lekarze teraz
zajmują się nim i czegoś więcej będzie można dowiedzieć się później.
Hermiona musiała oprzeć głowę o ścianę, bo zakręciło jej się w
głowie. Dziecko kopnęło ja dość mocno, więc położyła rękę w tym miejscu.
Narcyza przypatrywała jej się uważnie.
- Harry przynieść wody, żeby nie zemdlała ani tym bardziej nie
zaczęła teraz rodzić.
- Nic mi nie będzie – powiedziała, próbując się przyprowadzić do
pionu. Ale Potter nie posłuchał jej, tylko poszedł po wodę.
- Przed tym zanim Harry do mnie zadzwonił – zaczęła cicho pani
Malfoy po dłuższej ciszy – dziecko zaczęło mnie też tak mocno kopać, jakby przeczuwało
co się stanie.
- Bo może tak było. A poza tym dziecko jest połączone z tobą i jak
ty się denerwujesz, to ono to wie, a z tego co mówiłaś to miałaś dziś tą
kontrolę, więc się denerwowałaś i równie dobrze, to mogło tak działać na
dziecko. I mógł być to tyło zbieg okoliczności.
Hermiona zastanawiała się nad odpowiedzią, ale w tym samym
momencie na korytarzu pojawił się Harry z kubkiem wody, a chwilę później
Blaise.
- Cześć – powiedział Zabini, stajać naprzeciwko bladej jak ściana
Hermiony. – Co z nim? A ty jak się czujesz?
- Nic mi nie jest – powiedziała brązowowłosa i upiła trochę wody.
- Zlewasz się z tą ścianą – zaśmiał się Blaise. Hermiona po chwili
lekko się uśmiechnęła.
- O Draco jeszcze nic nie wiadomo. Trzeba czekać na lekarzy –
powiedziała Narcyza.
Trawli tak w milczeniu, przyglądając się osobą, które mijały ich
na korytarzu. Hermiona była zmęczona całym tym dniem. Jeszcze musiała jechać po
Ivana. Wpadł jej do głowy pomysł. Pogrzebała w torebce i wyciągnęła telefon.
Wykręciła numer do pani Potter. Po paru sygnałach dziewczyna odebrała.
- Halo?
- Cześć Ginny, to ja Hermiona. Chciałam się zapytać, czy Ivan nie
mógłby u was przenocować?
- Nie ma sprawy. Harry do mnie dzwonił i mówił mi, że się Draco
znalazł. Co z nim? – w głosie Ginny było słychać dużo troski.
- Jeszcze nic nie wiadomo, ale mamy czekać – powiedziała.
- To nie przejmuj się o Ivana. My se tu dobrze sami poradzimy. A ty
odpocznij i jak będziesz coś wiedzieć, to daj znać.
- Dobrze i dziękuję.
- Nie ma za co – powiedziała pani Potter i się rozłączyła.
Hermiona schowała telefon. Wiedziała, że wszyscy ją obserwują, ale
nikt nic nie powiedział. Zwiesiła głowę. Bardzo chętnie podparłaby ją na rękach
opartych na kolanach, ale niestety brzuch jej na to nie pozwalał. Po chwili
poczuła, jak zbliża się do niej któryś z chłopaków. Stanął zaraz przed nią i
pozwolił przytulić się do swojego brzucha. Okazało się, że był to Blaise.
Poznała go po perfumach. Trwali tak dość długo. Hermiona wiedziała, że przez tę
postawę Diabeł chciał pokazać, że w inny sposób teraz nie jest jej w stanie
pomóc, ale nie chce siedzieć bezczynie.
Godzinę później z sali naprzeciwko której siedzieli, wyszła grupa
osób. Na ich twarzach było widać zmęczenie. Jeden z panów zatrzymał się przed
nimi i popatrzył uważnie po wszystkich.
- Czy jest tutaj żona, narzeczona lub matka pana Malfoya? –
zapytał na dłużej zatrzymując wzrok na Narcyzie.
- Tak – powiedziała pani Malfoy. – Ja jestem matką Dracona, a to
jest jego żona.
Lekarz przypatrzył się Hermionie uważnie, a potem zmierzył jeszcze
uważniej Blaisa. Wrócił jeszcze wzrokiem do brązowowłosej. Jego wzrok zatrzymał
się na jej okazałym brzuchu.
- Nie jestem pewny, czy w pani stanie jest dobre, aby pani była
przy tej rozmowie.
- Ale ja jestem pewna – powiedziała pani Malfoy. – Nic mi nie
będzie, a ja chcę wiedzieć co z moim mężem.
- Skoro pani chce. Tylko jakby coś się działo, to proszę mówić
wcześniej – powiedział. Dziewczyna mu przytaknęła.
- Proszę pań, może porozmawiamy w moim gabinecie?
Kobiety przytaknęły mu i poszły za nim. Młodsza z pań musiała
lekko podpierać się o Narcyze, bo od długiego siedzenia, nogi trochę odmówiły
jej posłuszeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz