Hermiona obudziła się z samego rana i nie budząc swojego męża,
poszła do łazienki. Umyła się i ubrała, po czym wyszła z pomieszczenia. Zeszła
do kuchni i nastawiła ekspres. Usiadła przy stole i zapatrzyła się w widok za
oknem, który nie zachęcał do wyjścia z domu. Ona i tak musiała to uczynić, ale
zamierzała teleportować się spod domu, więc tak źle nie będzie.
Tak się zagłębiła w swoich myślach, że nie zauważyła, że kawa się
już dawno zrobiła, a w kuchni pojawił się Draco. Dopiero gdy usiadł naprzeciwko
niej, wróciła do rzeczywistości.
- Powiesz mi, dlaczego tak późno wróciłaś i gdzie byłaś? – zapytał
spokojnym głosem Smok.
Hermiona już otwierała buzię, żeby odpowiedzieć, ale zerwała się z
miejsca i biegiem ruszyła do łazienki. Wróciła chwilę później. Była bledsza niż
gdy opuszczała kuchnie. Draco nic nie powiedział, ale w jego oczach można było
zobaczyć troskę.
Żałował bardzo, że nie powiedział jej wcześniej o tej misji. Do
końca nie wiedział, co nim kierowało. Nie chciał, żeby się zamartwiała? Miał do
końca nadzieję, że Harremu uda się odwołać wszystko? Sam nie wiedział. Może
wszystko po trochu. Teraz też nie chciał się złościć, ale musiał się dowiedzieć,
gdzie była. Jednak wiedział, że ona jest na niego wściekła za to, że nie
powiadomił jej wcześniej.
- Wiem, jak to wygląda, ale ja nie chciałem cię martwić – zaczął.
- Nie chciałeś mnie martwić, dlatego powiedziałeś mi o wszystkim
dzień przed? To rzeczywiście nie będę się martwić – warknęła w jego stronę.
Przez chwilę zastanawiała się, czy ma coś zjeść, ale stwierdziła,
że nie jest głodna, więc ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jednak w drzwiach i
odwróciła do męża. Popatrzyła mu prosto w oczy, widziała w nich skruchę i złość
na samego siebie.
- A byłam u Daniela – powiedziała i wyszła. Skierowała się do
sypialni. Złożyła ładnie rzeczy i chciała opuścić pomieszczenie, ale zastąpił
jej drogę Smok.
- U Daniela? Mówiłaś, że już go nie odwiedzasz – zarzucił jej.
- No bo nie odwiedzałam. Ale gdzie mogłam pójść, żebyś ty się tam
po chwili nie zjawił? Chciałam chodź przez chwilę pobyć sama, poukładać sobie
to wszystko. Myślisz, że łatwo jest się pogodzić z wiadomością o wyjeździe
ukochanej osoby, dzień przed jej wyjazdem? Jak tak, to się mylisz – powiedziała
co miała powiedzieć.
Draco puścił ją w drzwiach, a ona zeszła. Wiedziała na twarzy męża
zaskoczenie. Nie spodziewał się, że usłyszy coś takiego. Gdy dochodziła do
wyjściowych drzwi, ze szczytu schodów dobiegł ją głos Dracona.
- Poczekaj.
Hermiona zatrzymała się i poczekała chwilę aż Malfoy zejdzie
schodami. Podbiegł do niej i prawie rzucił się na kolana.
- Przepraszam. Przepraszam za wszystko. Powinienem ci powiedzieć
wcześnie. Poza tym jak w ogóle mogłem podejrzewać cię o to, że mnie zdradzasz.
Przepraszam. Nie chcę wyjechać ze świadomością, że się na mnie gniewasz i
posadziłem cię o coś takiego. Wybaczysz mi? – w jego głosie było słychać
rozpacz. Hermiona lekko się uśmiechnęła.
- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą pod słońcem. Nie wliczając
Ivana oczywiście – powiedziała pani Malfoy. – I oczywiście, że ci wybaczę. A
teraz radzę ci się iść spakować, jak chcesz zdążyć, a ja pojadę po Ivana.
Draco pokiwał głową. Otworzył drzwi żonie i wypuścił ją z domu.
Hermiona udała się szybko do garażu, a tam wsiadła do swojego auta i wyjechała
na podwórko. Postanowiła najpierw pojechać do Daniela oddać rzeczy.
Przypuszczała, że jego i tak już nie będzie w domu, ale zostawi gosposi. Jak
postanowiła tak też zrobiła. Później czekała ją przeprawa na drugi koniec
Londynu do teściowej. Zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu zaparkowała przed
domem pani Malfoy.
Drzwi otworzyła jej służąca i wpuściła do środka. Zaraz za
drzwiami zaatakował ją Ivan, rzucając się na szyje. Hermiona uśmiechnęła się
szeroko i postawiła chłopca na ziemi. Zaraz za nim pojawiła się Narcyza.
- Jak się czujesz Hermiono? – zapytała.
- A dziękuję, dobrze. Chociaż bywało lepiej. Wiedziała mama, że
Draco wyjeżdża?
Na chwilę zapadła cisza w pomieszczeniu. Na twarzy kobiety można
było zobaczyć niezdecydowanie.
- Tak. Prosiłam go, żeby powiedział ci wcześniej, ale coś wstąpiło
w niego. Uparł się, że tego nie zrobi. I nic nie było w stanie go przekonać.
- Nie mam do ciebie pretensji – powiedziała brązowowłosa. – Ivan idź
po swoje rzeczy, bo musimy wracać do domu.
Chłopczyk pobiegł schodami na góry, a panie zostały same.
- Jak będziesz czegoś potrzebowała, to wiesz, że zawsze możesz
mnie poprosić – powiedziała starsza z dam. – Zawsze chętnie ci pomogę. A co do
wyjazdu mojego syna, to nawet się nie obejrzysz, jak wróci. Cały i zdrowy.
Hermiona słabo się uśmiechnęła. Już miała coś odpowiedzieć, ale
pojawił się chłopczyk.
- Już jestem – powiedział i stanął między kobietami.
- Dobrze. No to jedziemy.
Ivan pokiwał głową i na pożegnanie pocałował i przytulił się do
starszej z pań. Pani Malfoy uśmiechnęła się i pocieszająco pokalała synową po
ręce.
- Pamiętaj, że zawsze mogę ci pomóc. Dzwoń albo przyjeżdżaj po
prostu do mnie – powiedziała i uśmiechnęła się do niej delikatnie.
- Dziękuję – powiedziała Hermiona i wyszła z budynku.
Pomogła zapiąć się Ivanowi na tylnim siedzeniu, a obok położyła
torbę z jego rzeczami. Sama usiadła za kierownicą i ruszyła do domu. W drodze
powrotnej bawili się z chłopcem, że naśladują piosenkarzy. Zanim się
zorientowali, Hermiona podjechała pod garaż posiadłości Malfoyów. Pani Malfoy
pomogła wyjść Ivanowi z auta i udali się do domu.
-Jesteśmy – krzyknęła Hermiona, zdejmując płaszcz i wieszając go w
szafie. Jednak nikt jej nie odpowiedział. Zmarszczyła brwi, ale nic nie
powiedziała.
- Idź zanieść rzeczy do pralni, a później wróć, to zjemy coś –
powiedziała dziewczyna i ruszyła do kuchni.
Na lodówce była przyczepiona kartka „Wracam za
jakieś dwie godzinki, Musiałem pilnie pojechać do Diabła. Draco. Kocham Was”. Hermiona
uśmiechnęła się i zabrała za robienie obiadu dla siebie i chłopca. Usmażyła
mięso na patelni, a później dorzuciła do tego warzywa na patelnie.
Zjedli obiad i Hermiona poprosiła Ivana, żeby posprzątał w swoim
pokoju. Chłopczyk zgodził się. Ona zaś udała się do sypialni. Na łóżku leżała
do połowy spakowana torba. Pokręciła z rezygnacją głową i zabrała się za
kończenie pakowania. Skończyła po 10 minutach. Wszystko to co jej mąż rozwalił
poskładała i włożyła z powrotem do szafy.
Później zabrała się za sprzątanie reszty domu. Gdy przyszedł Ivan,
powiedzieć, że skończył, stwierdził, że pomoże jej. Pani Malfoy uśmiechnęła się
i kazała mu iść się pobawić. Nawet nie zauważyła, kiedy wrócił jej mąż. Zdziwił
się, widząc, że jego bagaż czeka spakowany przy drzwiach od sypialni.
Podziękował żonie, namiętnie całując ją w usta. Na chwile poszedł pobawić się z
Ivanem, a wróciwszy do kuchni, gdzie aktualnie przebywała Hermiona, oznajmił.
- Prosiłem Blaisa, żeby miał na was oko – powiedział spokojnie,
patrząc jej prosto w oczy.
- Przecież nie jestem małą dziewczynką i dam sobie radę. Poza tym
ty niedługo wrócisz za pewne.
- Postaram się jak najszybciej wrócić, ale chcę mieć pewność, że w
razie czego nic się nie stanie. Mama też powiedziała, że jak coś będzie ci potrzebne,
to żebyś dzwoniła. Zresztą Harry i Ginny też.
- Przesadzasz. Nic takiego się nie stania, a ja sobie świetnie
poradzę i dobrze o tym wiesz – powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do niego.
Podeszła i usiadła mu na kolanach. Ręce zarzuciła na ramiona i delikatnie
pocałowała.
- Wiem, ale martwię się – powiedział, oddając pocałunek.
- Nie masz o co - odpowiedziała mu. Chciała jeszcze raz go
pocałować, ale do kuchni wszedł Ivan.
- Ciociu znalazłem to pod drzwiami – powiedział i podał jej
kopertę.
Hermiona zmarszczyła brwi i otworzyła. W środku były zdjęcia.
Zdjęcia jeszcze ze szkoły, jak chodziła z Ronem. I właśnie oni jako para byli
na tych fotografiach. Była jeszcze kartka ze starannie napisanymi słowami: „Bardziej
pasowałaś do Rona Weasleya niż do Dracona. Wiedz, że nie przejdzie ta sprawa
koło mnie tak obojętnie”.
Żadnego podpisu ani nic. Podała kartkę Draconowi. Przeczytał, a
później dobrze obejrzał ze wszystkich stron. Najwidoczniej nic nie znalazł,
więc oddał ją Hermionie.
- O tym właśnie mówię. Powinnaś pokazać to Harremu. Nie podoba mi
się to – orzekł.
- Skoro ma to cię uspokoić, to obiecuję, że jutro pokażę tę kartkę
Harremu – powiedziała. Popatrzyła na zegarek.
- Wydaje mi się, że będziesz musiał się już zbierać – w jej głosie
można było słyszeć smutek. Draco spojrzał na zegarek i pokiwał głową. Ręką
przywołał chłopca.
- Obiecuje wam, że wrócę jak najszybciej się da. Ivan opiekuj się
ciocią, a jak coś się będzie działo to dzwoń do Harrego – Hermiona popatrzyła
na niego z politowaniem.
- Bardzo was kocham i nie zapomnijcie o tym – powiedział i
pocałował najpierw chłopca w czółko, a później swoją żonę w usta.
Pani Malfoy starała się, żeby się nie rozpłakać, ale jedna łza
popłynęła jej po policzku. Draco starł ją kciukiem.
- Uważaj na siebie – powiedziała łamiącym się głosem.
Pocałowała go i mocno przytuliła. Zeszła mu z kolan i podniosła
Ivana na ręce. Chłopiec też nie wyglądał na zadowolonego. Smok wstał i udał się
do sypialni po bagaż. Po chwili wrócił na dół. Stanął w drzwiach do kuchni i
popatrzył na nich chwilę.
- Nie dźwigaj go – poprosił. Hermiona i tak zlekceważyła jego
słowa. – Pamiętajcie, że was kocham i niedługo wrócę – powiedział i po raz
ostatni ich pocałował. Pogłaskał jeszcze brzuszek Hermiony.
- Ciebie też tatuś kocha. Nie daj mamie w kość i poczekaj z
przychodzeniem na ten świat aż wrócę – powiedział. Hermionie poleciała jeszcze
jedna i kolejna łza po policzku. Wolną ręką trzepnęła męża do głowie.
- Nie urodzi się tak szybko, no chyba, że ty zamierzasz wrócić tak
późno – powiedziała. Mężczyzna nic jej nie odpowiedział, tylko pocałował ją
mocno w usta.
Odwrócił się i wyszedł z kuchni. Po chwili można było usłyszeć
trzask drzwi wejściowych, a później charakterystyczny dźwięk towarzyszący przy
teleportacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz