Za pomocą czarów zabrała wszystkie zakupy i ruszyła do domu.
Wchodząc nie słyszała żadnych niepokojących dźwięków. Nic nie słyszała, prawdę
mówiąc. Machnęła różdżką i wszystkie pakunki poleciały na górę do sypialni. Ona
zaś rozebrała się i ruszyła korytarzem. Zajrzała do kuchni, ale tam nikogo nie
było. W salonie tak samo. Właśnie szła w stronę gabinetu na dole, gdy
usłyszała, że ktoś schodzi schodami. Cofnęła się i zobaczyła, że to Ivan.
- Cześć – powiedziała, uśmiechając się do niego.
- Ciocia! – krzyknął i rzucił się jej na szyję. Hermiona
przytuliła go, ale po chwili musiała postawić na ziemi.
Na szczycie schodów pojawił się jej mąż. Jego mina była skupiona,
oczy zmrużone i uważnie śledziły każdy jej ruch. Ręce miał wsadzone do kieszeni
i przyjął obojętną pozę, ale Hermiona i tak widziała, że ma napięte wszystkie
mięśnie. Jego oczy mogły ciskać błyskawice.
Pani Malfoy starała się uśmiechnąć, ale nie za bardzo jej to
wyszło. Wiedziała, że Smok jest zły.
- Ivan, idź do swojego pokoju – powiedziała Hermiona i lekko pchnęła
chłopca w stronę schodów.
Chłopiec posłusznie wykonał polecenie i już po chwili zniknął za
zakrętem, a moment później było słychać odgłos zamykanych drzwi. Oni dalej
stali i patrzyli się na siebie. Draco ruszył, wolnym krokiem, schodami w dół.
Stanął naprzeciwko swojej żony.
- Gdzie byłaś? – zapytał nadzwyczaj opanowanym głosem.
- Może usiądziemy?
Nawet nie patrząc na niego, ruszyła do kuchni. Usiadła na jednym z
krzeseł. Zaraz za nią do pomieszczenia wszedł Smok. Zajął miejsce naprzeciwko
Hermiony i czekał na jej odpowiedź.
- Byłam w klubie.
- Jak dzwoniłem to ciebie już tam nie było – powiedział. – A
dzwoniłem rano.
- No tak, bo później pojechałam na małe zakupy. Już nie długo nie
będę mieścić się w tych rzeczach, które teraz mam.
- A czemu nie odbierałaś telefon?
- Nie miałam na to ochoty – powiedziała prosto z mostu Hermiona.
Przez chwilę na twarzy jej męża można było zobaczyć zdziwienie.
- Znudziło mi się ciągłe siedzenie w domu pod czujnym okiem. Nie
rób tego, nie rób tamtego, jakbym jakaś chora była, a to nie prawda. Chciałam
się wyrwać i porobić coś innego niż siedzenie w domu.
- To nie lepiej było mi powiedzieć? – powiedział już spokojniej
Draco.
- A myślisz, że nie próbowałam. Ale zawsze mnie czymś zbywałeś.
- Przepraszam – powiedział.
Wstał z siedzenia i podszedł do żony. Kucnął przed nią i położył
jej rękę na zaokrąglonym brzuszku.
- Przepraszam was oboje – powiedział i lekko pocałował żonę w
usta.
- Wybaczamy ci – powiedziała Hermiona.
- A teraz przyjemniejsza rzecz – powiedziała Draco, nie zmieniając
swojej pozycji.
- Słucham.
- Chciałem cię zaprosić na kolację walentynkową. Ivan będzie miał
opiekę – powiedział szybko, widząc, że Hermiona otwiera już buzię.
- No dobrze – powiedziała pani Malfoy i uśmiechnęła się. Wstała i
poszła do sypialni.
Wieczorem gotowa do wyjścia, czekała na swojego męża, który
zniknął gdzieś. Ivan miał nocować u matki Dracona.
O godzinie 19.55 przed domem rozległ się dźwięk towarzyszący
teleportacji. Po chwili do domu wkroczył Draco. Hermiona nawet nie ruszyła się
z miejsca, które zajmowała w salonie.
- Przepraszam – powiedział Smok, wsadzając głowę do pokoju. –
Szybko się przebiorę i już idziemy.
Pani Malfoy tylko coś mruknęła w odpowiedzi. Poprawiła się w
fotelu i położyła rękę na brzuszku. Zamyśliła się. Zastanawiała się, co też
będzie, jak się dziecko urodzi i jak to będzie w ogóle.
Jej rozmyślania przerwało pojawienie się jej męża. Uklęknął przed
nią i położył ręce na kolanach.
- Co się dzieje? – zapytał.
- Nic takiego. Możemy już iść? – zapytała się, wstając. Miała
dziwne przeczucie, że stanie się coś niedobrego. Tylko jeszcze nie wiedziała, w
którym kierunku idzie to przeczucie.
- Tak. Chodźmy już.
Wstał i podał rękę żonie, pomagając jej wstać. Na korytarzu podał
Hermionie płaszcz, a później otworzył drzwi. Pani Malfoy nic nie powiedziała,
ale wydawało się, że coś jest nie tak. Nigdy nie był aż tak kulturalny. Lekko
tylko się do niego uśmiechnęła i wsiadła do auta.
Pojechali do jej ulubionej restauracji. Jeszcze przed zaręczynami
bywała tam często, ponieważ nie było to bardzo daleko od klubu, a jedzenie było
bardzo dobre. Jak zawsze dostali stolik z widokiem na Londyn. Wokół panowała
romantyczna atmosfera, jak można było się spodziewać.
Zamówili jedzenie i zaczęli luźną rozmowę. Było miło i pani Malfoy
stwierdziła, że z tym przeczucie to musiało jej się coś pomylić. W spokoju
zjedli kolację. Skończywszy, Draco zdobył się na odwagę i postanowił powiedzieć
Hermionie o jego misji.
- Kochanie – zaczął. Dziewczyna popatrzyła na niego uważnymi
brązowymi oczyma. – Bardzo cię kocham. Wiesz o tym?
- Tak. Ja ciebie też – powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
Mężczyzna odpowiedział jej tym samym.
- Cieszę się. Jest tylko taka sprawa.
- Tak?
- Wyjeżdżam na misję. Harry starał się, żebym tego nie robił, ale
w tym przypadku nie da się tego uniknąć. Obiecuję, że wrócę jak najszybciej się
da. Przez ten czas zaopiekuje się tobą mama, a jak coś to możesz też do Harrego
dzwonić.
Popatrzył na twarz swojej żony. Wpatrywała się w niego uwarzenie,
układając sobie to wszystko w głowie. W końcu doszła do wniosku, że to przecież
nic strasznego. Więc nie rozumiała, czemu mówił to takim głosem.
- Dobrze. Ale nie rozumie, czemu się tak martwisz…
- Jest jeszcze jedna sprawa.
- Jaka?
- Wyjeżdżam jutro.
- Jutro? – zapytała ze zdziwieniem Hermiona. Coś było nie tak, bo
Harry na pewno nie powiedziałby dzień przed wyjazdem o takiej sprawie. – A od
kiedy to wiesz?
Przez chwilę przy stoliku panowała cisza. Draco nie wytrzymał
spojrzenia pani Malfoy, więc spuścił głowę i zaczął bawić się rogiem serwetki.
- Yy… prawie od trzech tygodni – powiedział bardzo cicho, ale
Hermiona i tak usłyszała.
- Od trzech tygodni?! – niemalże krzyknęła Hermiona. Malfoy nawet
nie podniósł głowy, ale lekko pokiwał potwierdzająco głową.
- A w ogóle zamierzałeś mi o tym powiedzieć?!
Jednak nie chciała znać odpowiedzi na to pytanie. Odsunęła krzesło
i ruszyła w stronę drzwi. W holu pracownik restauracji podał jej płaszcz i
otworzył drzwi. Pani Malfoy podziękowała i opuściła lokal. Zaraz za drzwiami
teleportowała się.
W tym samym czasie
Draco podniósł głowę, ale nie zobaczył uważnego sparzenia
Hermiony. Rozglądnął się i spostrzegł, że znika w drzwiach od holu. Zerwał się
z krzesła i podążył za nią. W budynku już jej nie było, więc wyszedł na
zewnątrz, ale tam też jej nie dostrzegł. Wrócił się do lokalu i zapłacił
rachunek, po czym sam opuścił restaurację. Wsiadł do samochodu i ruszył w
stronę klubu, rozglądając się, czy gdzieś po drodze nie minął Hermiony.
Jak można było się spodziewać przed klubem była kolejka do
wejścia, ale Iwan wpuścił go bez problemu. Podszedł do baru i zawołał Lily.
- Widziałaś Hermionę? – zapytał.
- Teraz? To nie. Ale sprawdź może jest w biurze.
Mężczyzna pokiwała głową, a dziewczyna wróciła do swojej pracy.
Malfoy poszedł do gabinetu, ale było tam ciemno, więc na pewno nikogo nie było.
Wrócił do auta, a później do domu. Gdzie też nie było Hermiony.
W sumie to jej się nie dziwił, że wyszła. Sam za pewnie by lepiej
nie zareagował, na taką wiadomość. Wziął odprężającą kąpiel i położył się do
łóżka. Było jeszcze dość wcześnie, bo była dopiero 2230. Ale
on odpłynął do krainy Morfeusza w niedługim czasie po położeniu się.
Hermiona do domu wróciła około 1 w nocy. Nie miała już na sobie
eleganckiej sukienki, tylko za duża koszulkę, do tego też za dużą bluzę i
dresy. Wzięła szybką kąpiel i weszła do sypialni. Rzeczy, w których przyszła,
przewiesiła przez oparcie krzesła. Ona sama ruszyła w stronę łóżka.
- Hermiona? – zapytał zaspanym głosem Draco.
- Yhy – powiedziała tylko dziewczyna i położyła się na swojej
połówce łóżka.
Draco podniósł się na łokcie i sprawdził godzinę. Następnie jego
spojrzenie spoczęło na krześle. Przyglądał się przez chwilę.
- Gdzie byłaś do tak później godziny? – zapytał, ale nie dostał
odpowiedzi. Wiedział, że Hermiona nie śpi, ale nie ma ochoty z nim rozmawiać.
Opadł więc z powrotem na poduszki i jeszcze chwile rozmyśl, po
czym znowu zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz