Jak myślicie, jak może się zmienić życie w ciągu miesiąca wakacji? Mi wydawało się, że mało. Bo, co? Można znaleźć sobie chłopaka, po czym go rzucić. Można zmienić wygląd. Postarzeć się o rok. Jednak takie myślenie na nic zdało się w moim przypadku…
Młoda dziewczyna zatrzasnęła z hukiem gruby zeszyt, który był jej pamiętnikiem. Wstała od biurka, uprzednio chowając pamiętnik. Podeszła do łóżka i ostrożnie się na nim położyła. Było już dość późno, ale jej się nie chciało spać. Jednym machnięciem ręki zgasiła światło. Pokój teraz jedynie był rozświetlany przez promienie księżyca, wpadające przez niedomknięte zasłony. Zatopiła się we wspomnieniach.
Tamtej nocy też było piękne niebo. Było widać wszystkie gwiazdy. Nie mogła zasnąć, bo dręczyło ją dziwne przeczucie, że coś się jeszcze tej nocy wydarzy. Nie myliła się. Kilka minut po północy rozległ się jakiś hałas na dole, jakby teleportacji. Zaniepokoiło ją to, więc ostrożnie wstała, zabierając różdżkę z szafki nocnej. Podeszła do drzwi i uchyliła je, ale nic nie zobaczyła ani nic nie usłyszała. Starając się nie robić hałasu wyszła na korytarz i skierowała się w stronę schodów na dół. Gdy była na ich szczycie, usłyszała głosy dochodzące z salonu, ale nie potrafiła powiedzieć, co mówią ani do kogo one należą. Wiedziała, że nie wolno podsłuchiwać, ale miało to w nosie. Zeszła na sam dół schodów i stanęła przy wejściu do salonu.
- Mam nadzieję, że nic jej nie powiedzieliście? - zapytał jakiś głos, którego nie znała.
- Nie, ale sama zaczęła się wypytywać o dziwne rzeczy, a poza tym jej zachowanie -powiedziała jej mama.- Zawsze była grzeczna i nie pyskowała, a teraz…? Teraz w ogóle nas nie słucha, robi co jej się podoba. Ostatnio w jej rzeczach znalazłam niedokończoną paczkę papierosów…
Dziewczyna nie miała wątpliwości, że ta rozmowa dotyczy jej same. I to co mówiła jej matka było prawdą. Zauważyła już pod koniec szkoły, że zachowanie Harrego i Rona zaczyna ją denerwować. Nieraz miała ochotę podejść do Malfoy’a i z nim komuś podokuczać. Zaczęły się kolejne wakacje, a ona zaczęła zadawać się z dzieciakami z okolicy, które ćpały, piły do nieprzytomności, paliły. Do domu wracała pijana. Nieraz nie pamiętała, jak się w nim w ogóle znalazła. Wcześnie nie zdarzały się takie rzeczy, ale od jakiegoś roku był to raczej standard. Raz nawet zatrzymała ją policja za szwendanie się po ulicach Londynu tak późno w nocy. Ale ona się tym nie przejmowała.
Z zamyślenia wyrwał ją ruch w salonie. Zorientowała się, że usiadła na podłodze. Wsłuchała się od nowa w rozmowę, która była prowadzona na jej temat.
- No tak. Można się było tego spodziewać. Czary słabną, a jak się obudzi, to już będzie wyzwolona z pod ich działania. Chciałbym się z nią zobaczyć - powiedział mężczyzna. Dziewczyna w dziwnym przypływie, sama nie wiedziała czego, wstała i weszła do pokoju.
- Hermionko, co tu robisz? - zapytała jej matka, lekko piskliwym głosem.
- Witaj Hermiono - powiedział ów mężczyzna. W tym momencie dziewczyna odwróciła się w jego kierunku i zobaczyła, że na jej ulubionym fotelu siedzi Tom Riddle, taki jakim opisywał go Harry. Zdziwiła się swoim zachowanie, ale poczuła tylko dziwną satysfakcję na jego widok. Nie bała się, nie zdziwiła się. Nic, kompletnie nic. Voldemort zaczął mówić dalej.
- Dawno się nie widzieliśmy. Nie licząc tego krótkiego spotkanie w Ministerstwie, to będzie jakieś 16 lat. Powiem ci, że przez ten czas wyrosłaś i wypiękniałaś. Przypominasz matkę - na te słowa Hermiona się zdziwiła. Popatrzyła na swoja rodzicielkę, ale nie widziała żadnych podobieństw między sobą a matką.
- Nie, nie mówię o niej. Tylko o twojej prawdziwej matce - powiedział Tom, widząc jej zdziwione spojrzenie. Wtedy dziewczyna z jeszcze dziwniejszą mina popatrzyła na niego.
- Bo widzisz oni - tu wskazał na jej rodziców - nie są twoimi rodzicami biologicznymi.
- CO??? - krzyknęła Hermiona i upadłaby na ziemię, ale w porę Voldemort machnął różdżką i posadził na fotelu obok.
- Tak. To nie są twoi prawdziwi rodzice, oni się tylko tobą zajmowali. Twoja matka oddała im ciebie pod opiekę. Niedługo po tym została zabita przez aurorów. Chociaż ciała nigdy nie znaleziono i wszystko jest możliwe, że udało jej się uciec i gdzieś się ukrywa. Jeszcze przed oddaniem, rzuciła na ciebie czar, który zmieniał ci charakter i w pewnym stopniu wygląd. Czar miał skończyć się w twoje 17 urodziny, czyli jutro, a w sumie to już dziś. Ale może zacznijmy od początku. Twoją matkę poznałem już w pierwszej klasie, ale nie za bardzo za sobą przepadaliśmy. W ostatniej klasie zmieniły się między nami relacje i małymi kroczkami zakochiwaliśmy się w sobie. Tak, tak. Zakochaliśmy się. To co mówią, że Czarny Pan nie jest zdolny do miłości, to nie do końca prawda. Gdy już skończyliśmy szkołę, postanowiliśmy, że się pobierzemy. Tak, więc w kilka miesięcy później byliśmy już małżeństwem. Kilka dni po ślubie Emma powiedziała mi, że jest w ciąży. Oboje bardzo się cieszyliśmy, ale nie wszystkim było to na rękę. I nie przeczę, że byłem grzeczny jak aniołek. Robiłem to, co robiłem i nie wstydzę się tego, ale to też nie jest do końca prawda, to co ty wiesz o moich postępowaniach, ale o tym kiedy indziej. Tak, więc Dumbledore chciał zabić to nienarodzone dziecko, ale Emma ukrywała się przez całą ciążę, a później oddała cię pod ich opiekę i rzuciła czar. Odnalezienie ciebie zabrało mi trochę czasu, bo twoja matka zdążyła przed śmiercią powiedzieć mi tylko, że jesteś w dobrych rękach i rzuciła na ciebie ten czar. Później została zabita przez jednego z aurorów.
- Ale…- zaczęła Hermiona, ale nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc zrezygnowała.
- Spokojnie - powiedział Tom. - Przypuszczam, że musisz się z tym oswoić. Więc może idź na górę, do swojego pokoju i spakuj swoje rzeczy. Bo przyjechałem tu po ciebie.
- To może… może ja pójdę – wydukała Hermiona. Wstała i wyszła z pokoju. Wróciła do siebie. Usiadła na łóżku i zaczęła się wpatrywać w podłogę. Nie wiedziała, co ma teraz myśleć. Z jednej strony się cieszyła, ale z drugiej to było wbrew jej zasadom. Ale przecież te zasady już zaczęła łamać jakiś czas temu.
Wstała i z szafy wyjęła kufer. Zaczęła wkładać do niego wszystkie swoje rzeczy. Nie miała siły układać porządnie, więc wrzucała na oślep ubrania, książki, pamiątki, zdjęcia, wszystko, co było jej. Pół godziny później udało jej się jakimś cudem zamknąć kufer. Zmniejszyła go jednym machnięciem różdżki i wyszła z pokoju. Nawet nie zatrzymała się, żeby się obejrzeć. Zeszła na dół. Panowała tam cisza, ale w salonie świeciło się światło. Weszła tam. Od jej wyjścia nikt nie ruszył się chyba ze swojego miejsca.
- Już wszystko spakowałam - oznajmiła i siadła na fotelu, które wcześniej zajmowała.
- Dobrze. W takim razie możemy już iść - powiedział Voldemort i wstał z swojego miejsca.
Weszli na korytarz, przy drzwiach stała walizka Herminy, machnął ręką i zniknęła. Bez słowa wyszli na zewnątrz i zatrzymali się przed bramka. Chciała coś powiedzieć jeszcze swoim „rodzicom”, ale nie wiedziała, co ma im powiedzieć. Zrezygnowała i szybko zamknęła usta. Tom złapał ją za rękę i poczuła szarpnięcie i uścisk w okolicy pępka. Kiedy zaczynało jej brakować powietrza, wylądowali miękko przed jakąś bramą. W oddali majaczył piękny zameczek z XVIII wieku. Przeszli przez bramę i ruszyli główną drogą.
Hermiona rozglądała się z zaciekawieniem. Zaczynało już świtać, nawet nie miała pojęcia, że tyle zeszło im od pierwszego spotkania tej nocy. Widziała zarysy krzaków rosnących po obu stornach drogi. Nagle poczuła, że jest strasznie zmęczona. Przestała się rozglądać, swój wzrok utkwiła w zamku, który był już bardzo blisko.
Wejście do środka okazało się podobne jak w Hogwarcie, z tą różnicą, że te były całe czarne ze srebrnymi zdobieniami i, gdy podeszli do nich, otworzyły się same. Hermiona nie miała już siły rozglądać się po przedpokoju. Jedyne o czym marzyła to kawałek jakiegoś łóżka. Stanęła oparta o jakąś szafkę i lekko przymknęła oczy. Czuła jak odpływa, ale z tego staniu wyrwał ją głos Czarnego Pana.
- Chodź, zaprowadzę cię do twojego pokoju, bo wiedzę, że zaraz na stojąco uśniesz - uśmiechnął się do niej. Nie pasował jej ten obraz do złego Voldemorta. Ruszyła za nim schodami na górę. Weszli w jakiś korytarz, później skręcili w inny. Hermina była pewna, że nie zapamięta drogi. W końcu stanęli przed mała repliką drzwi wejściowych.
- To twój pokój. Jest tam już twój kufer, ale w garderobie masz nowe rzeczy. Nie martw się, ja ich nie wybierałem. Jutro, a w sumie już dziś, nie ważne. Jak się wyśpisz zawołaj Stokrotkę, to zaprowadzi cię do kuchni, jak coś będziesz chciała zjeść, a jak nie to przyprowadzi cię do mnie. Wtedy dokończymy naszą rozmowę - zakończył swój monolog Tom. Zanim się obejrzała, znikł. Hermina lekko pchnęła drzwi, które ustąpiły bez żadnych zastrzeżeń. Weszła do środka.
Był to duży pokój, pomalowany na jasne kolory. Jedyne co wyłapała to, to że na lewo od wejścia są duże okna i wyjście na balkon, a po prawej od niej, w takim zagłębieniu stoi łóżko. Na przeciwko wejścia były dwie pary drzwi. Zapewne jedne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby. Hermiona nie miała siły nad tym się zastanawiać, podeszła do łóżka i rzuciła się na nie. Nawet nie zdjęła butów. W locie do poduszki już zasnęła.
Bardzo lubię opowiadania z Hermioną Riddle :) CZekam na koleny rozdział i życzę weny!
OdpowiedzUsuń