Zaczęło się wspaniałe lato. Upragniony czas dla wszystkich. Wtedy
można odpocząć od pracy, szkoły i wyjechać na jakieś wspaniałe wakacje.
Hermiona właśnie wychodziła ze szkoły swojej siostry. Skończyło
się zakończenie roku. Na jej ustach, jak i na twarzy Susi, widniał promienisty
uśmiech. Panna Granger stwierdziła, że zabierze swoją siostrę na lody. Tak więc
ruszyły w stronę kawiarenki. Jednak nawet nie przeszły pięciu kroków, gdy ktoś
podjechał do nich i przez otwartą szybę zapytał.
- Może podwieźć gdzieś panie? – Oczywiście był to Draco. Dziewczyny
popatrzyły się po sobie i pokiwały głowami.
Od tamtej pamiętnej nocy, Hermiona i Draco spotykali się, a
ostatnimi czasy Smok oświadczył się pannie Granger. Ta oczywiście się zgodziła.
Ślub miał odbyć się pod koniec wakacji z czego oboje byli zadowoleni.
Susi uwielbiała Dracona, bo ten rozpieszczał ją, jakby była jego
dzieckiem i pozwalał jej na wszystko. Za co złościła się na niego
Hermiona.
- Wiesz, że ukończyłam szkołę z wyróżnieniem? – pochwaliła się
Susi. Hermiona skarciła ją wzrokiem. Za to Draco popatrzył na nią przez
wsteczne lusterko.
- To wspaniale – powiedział, uśmiechając się. – Ale twoja siostra
też była prymusem w szkole – wystawił jej język, za co oberwał po ramieniu. Zaś
dziewczynka na tylnym siedzeniu zaczęła się śmiać.
- Skoro tak dobrze skończyłaś szkołę, to zabieram was na lody –
powiedział Draco.
- A myślisz, że gdzie szłyśmy? – zapytała złośliwie Hermiona.
Popatrzyła na zegarek. I omal nie krzyknęła.
- Co się stało? – zapytał, zaniepokojony Draco.
- Przepraszam cię Susi, ale ja nie mogę z wami iść. Już jestem
spóźniona, a umówiłam się z Lili, a później muszę coś jeszcze załatwić –
powiedziała tajemniczo. Malfoy popatrzył na nią uważnie, ale nic nie
powiedział, tylko zatrzymał się i wypuścił ją.
Na pożegnanie pocałowała go w policzek i szybko wysiadła z auta,
życząc im miłej zabawy. Jak tylko zniknęli za pobliskim zakrętem, ona
teleportowała się pod dom Lili. Ta wyszła po chwili i razem udały się w stronę
metra.
Hermiona umówiła się z panią Malfoy w centrum Londynu. Matka
Dracona chciała razem z nią wybrać suknię ślubną. Lili też szła, miała doradzić
i same wybrać sobie jakąś suknie. Wszystko oczywiście było w ścisłej tajemnicy
przed Smokiem.
Dotarły tam w samą porę. Oczywiście wybór sukni nie był łatwym
zadaniem, bo co jedna to była ładniejsza. W końcu wszystkie trzy panie zgodziły
się, że ta <tu> będzie
idealnie pasować do panny Granger.
Pani Malfoy uparła się, że zapłaci za suknię. Hermiona cały czas protestowała,
ale w końcu uległa. Ekspedientka zapakowała starannie suknie i wręczyła pannie
młodej. Narcyza stwierdziła, że suknia będzie bezpieczna u niej w domu i na
pewno nie zobaczy jej Draco. Tak więc odesłały ją do posiadłości Malfoyów.
Same zaś ruszyły do kolejnego sklepu, w którym miały kupić
sukienki dla druhen. Tam też zajęło im trochę czasu, ale w końcu trafiły na
idealną. <tu>
Następnie udały się do kawiarni na ciastko i kawę. Rozmawiały na
beztroskie tematy. Nagle rozległ się dzwonek telefonu panny Granger.
-Przepraszam – powiedziała i odebrała. Okazało się, że był to
Draco. Chciał dowiedzieć się, kiedy Hermiona wróci do domu.
***
Przygotowania do ślubu trwały pełną parą i każdy kto mógł, to w
jakiś sposób pomagał. Hermiona coraz bardziej się stresowała, ale najczęściej
Lili uświadamiała jej, że nie ma się czego bać.
Nadszedł upragniony dzień ślubu. Hermiona nie spała już od
dłuższego czasu, ale leżała w łóżku, nie chcąc obudzić Dracona. W końcu nie
wytrzymała i o 6.06 wstała i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic.
Wytarła się dobrze ręcznikiem i ubrała dresy. Włosy związała na razie w kucyka.
O 9 umówiła się z Lili i Ginny u Narcyzy w domu. Miały zacząć
przygotowania pani młodej i druhen. Susi też miała się pojawić razem z
Hermioną.
Panna Granger wyszła z łazienki najciszej, jak tylko umiała.
Skierowała się do drzwi na korytarz, ale zanim je otwarła, doszedł ją głos ukochanego.
- Gdzie idziesz?
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić – powiedziała i odwróciła
się w jego stronę. Leżał, a głowę miał podpartą o rękę.
- Nic się nie stało. To jak, gdzie idziesz?
- Na dół do kuchni. Nie mogę spać, a poza tym będę musiała się
pomału zbierać.
- Yhy. Wiesz, że cię kocham. I dziś jest najszczęśliwszy dzień w
moim życiu?
- Też cię kocham – uśmiechnęła się do niego i wyszła z pokoju.
Zaparzyła sobie mocną kawę i wmusiła kawałek tosta. Nie mogła
usiedzieć w miejscu, wiec chodziła co chwila z jednego do drugiego
końca kuchni. Wkrótce na dół zszedł Draco, a niedługo po nim pojawiła się Susi.
Hermiona natomiast wyszła z pomieszczenia i udała się do swojego pokoju.
Spakowała kosmetyki, które obiecała, że weźmie.
Za dwadzieścia 9 wyszły z domu i teleportowały się pod dom Lili.
Chwilkę poczekały i razem z Lili i Ginny, która dołączyła w między czasie,
teleportowały się pod dom Narcyzy Malfoy.
Wszystkie panie wzięły się do roboty i praca szła sprawnie i nikt
nikomu nie przeszkadzał. Najpierw zabrały się za pannę młodą, a później po koli
każda zajmowała miejsce Hermiony. Makijaż, fryzura.
Jak skończyły okazało się, że jest jeszcze dużo czasu, więc
postanowiły, że napiją się czegoś. O godzinie 11.30 udały się do
sypialni i ubrały suknie. Zajęło im to trochę, ponieważ musiały uważać, żeby
nie popsuć fryzur. Szczególnie w przypadku Hermiony.
Panna Granger była już kłębkiem nerwów. O ustaniu w miejscu nie
było mowy, więc jak nie mogła się ruszać, stukała butami o posadzkę, co
niezmiernie denerwowało Lili.
- Uspokój się w końcu! – krzyknęła. – Tego chciałaś, wiec czego
się tak denerwujesz?
- A jak Draco nie przyjdzie? Wystawi mnie? – to
dręczyło ją już od jakiegoś czasu. Nawet śniło jej się to kilka razy.
- Głupia jesteś – powiedziała Narcyza. – Nie zostawi cię. Obiecuję
ci to. On kocha cię nad życie.
Hermiona blado uśmiechnęła się do nich wszystkich i wyszła z
pokoju. Na dole rozległ się dzwonek do drzwi. Był to Blaise, który miał zawieść
pannę młodą do kościoła.
W kościele
zjawili się w sam raz na 13. Ruszyła z Diabłem do kościoła. Zaraz przed nią
szły Pani Malfoy, Ginny, Lili i Susi. Wchodząc do kościoła usłyszała pierwsze
takty marszy Mendelsona.
Z samej uroczystości pamięta tylko tyle, jak składali przysięgę.
- Ja, Draco, biorę sobie ciebie Hermiono za żonę. I ślubuję ci
miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. Amen.
W oczach Hermiony szkliły się łzy, ale starała się najbardziej jak
tylko mogła, żeby nie pociekły jej po policzkach. Zaczął ksiądz mówić, a ona
łamiącym się głosem powtarzała za nim, patrząc prosto w oczy swojego
ukochanego.
- Ja, Hermiona, biorę sobie ciebie Draco za męża. I ślubuje ci
miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Amen.
- Hermiono przyjmij tą obrączkę jako znak mojej miłości i
wierności, w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
- Draco przyjmij tą obrączkę jako znak mojej miłości i wierności,
w imię Ojca, Syna i Ducha Św.
Po tych słowach już nie wytrzymała i po jej policzkach popłynęły
łzy. Łzy szczęścia. Ksiądz jeszcze coś powiedział, a później poczuła jak Draco
całuje ją. Lekko kciukiem starł jej łzy i uśmiechnął się do niej.
***
Dwa miesiące później okazało się, że pani Malfoy jest w ciąży.
Postanowiła na razie zawiesić naukę w szkole tańca. Mieszkali w domu Smoka. Dom
państwa Granger został na razie wynajęty, do czasu gdy Susi dorośnie.
Dziewczyna oczywiście była rozpieszczana dalej przez Dracona. Ale
tym razem Hermiona już nie zwracała takiej uwagi na to. Była najszczęśliwszą
osobą na świecie. Miała męża, którego kochała nad życie. Siostrę, którą
traktowała jak dziecko.
Urodził się im synek. Oczywiście wszyscy go rozpieszczali.
Mały Robert. Włoski miał jasne, po tatusiu, ale oczy były tego
samego koloru, co oczy Hermiony.
KONIEC