Wracam, ale na samym początku uprzedzam, że nie będę już nikogo informować o nowych postach. Po pierwsze nie jestem pewna czy te osoby, które informowałam, dalej cokolwiek mojego czytają, więc nie będę tracić czasu, a poza tym w tym roku będę mieć dużo mniej czasu, jako że jestem maturzystką. Oczywiście będzie mi miło, jak ktoś będzie czytał i komentował, ale głównie piszę sama dla siebie. Na razie będą pojawiały się krótkie opowiadania, które już były opublikowane na starych blogach. Ale na pewno pojawi się też coś nowego. Nie obiecuję tym bardziej, że będą się one pojawiały tutaj regularnie, ale będę starała się, żeby dodawać regularnie nowe rozdziały (1-2 rozdziały w miesiącu). To chyba tyle co chciałam powiedzieć.
Ostatni głęboki wdech i razem z innymi wybiegła na scenę. Miała ogromną tremę. Można się dziwić, dlaczego, skoro występowała już przed dużymi ilościami osób. Właśnie o to chodziło. Teraz miało być ich mało i podobno miał być to ktoś ważny.
Ostatni głęboki wdech i razem z innymi wybiegła na scenę. Miała ogromną tremę. Można się dziwić, dlaczego, skoro występowała już przed dużymi ilościami osób. Właśnie o to chodziło. Teraz miało być ich mało i podobno miał być to ktoś ważny.
W pomieszczeniu było cicho i ciemno, co pozwoliło jej grupie
tanecznej ustawić się. Znajdowała się, gdzieś pośrodku nich. Z głośników
popłynęła cicha muzyka, która z każdą chwilą stawała się głośniejsza. Za ich
plecami pomału rozjaśniało się światło. Zaczęli tańczyć. Teraz nie
liczyło się już nic. Była w swoim żywiole. Tylko ona i taniec.
Pod sam koniec układu, zostawała ona wyrzucona w powietrze. Nie
bała się, bo ufała wszystkim kolegą. Wszyscy nawzajem sobie ufali. Gdy muzyka
skończyła się, ukłonili się i już chcieli zniknąć za sceną, ale nie pozwolił im
na to organizator imprezy.
- Podziękujmy im gorącymi brawami, bo nie było ławo namówić ich na
występ tutaj - po sali rozległy się brawa. Tancerze jeszcze raz się ukłonili.-
Nie martwcie się, zobaczymy ich jeszcze kilka razy dzisiejszego wieczoru. Dajmy
się im teraz przebrać. A po występnie będzie można z nimi porozmawiać.
Hermiona rozejrzała się po sali. Natrafiła na szaro- niebieskie
oczy. Przez chwile przypatrywali się sobie, po czym panna Granger szybko
odwróciła wzrok, a po chwili zniknęła za sceną.
Co on tu mógł robić?! Nie miała ochoty go znowu widzieć. Nie
teraz, kiedy pomału udawało jej się wrócić do normalnego życia. Za sceną było
dość dużo hałasu, gdy wszyscy przebierali się. Hermiona siedziała cicho i
wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze.
- Hermionko, co się dzieje? - zapytała Lili, siadając na stołku
koło niej.
- Nic - powiedziała mechanicznie dziewczyna.
- Przecież widzę. To chodzi o niego, prawda? - zapytała. Hermiona
lekko kiwnęła głową. – Nie przejmuj się nim. No, a teraz twoja wielka szansa.
Wiem, że na sali są ludzie z dobrych szkół tanecznych.
- Moja?
- Nie zaprzeczaj, bo i tak wszyscy wiedzą, że jesteś najlepsza.
No, ale koniec tego gadania. Uśmiechnij się i powal ich na kolana.
Hermiona jeszcze raz przeglądnęła się w lustrze i poprawiła włosy.
Stanęła przed wejściem na scenę. Widziała tam już Davida, jej partnera do tańca.
Wzięła głęboki wdech i ruszyła.
Przygotowywali się do tego tańca bardzo długo. Układ choreograficzny był taki sam, jak w ostatnim tańcu w Dirty Dancing.
Chcieli tak jakby odegrać tą ostatnią scenę z filmu, więc muzyka leciała ze
starej płyty winylowej.
Jeszcze ostatni raz spojrzała na widownie, gdzie napotkała znowu
wzrok Malfoya. Uśmiechnęła się najpiękniej, jak umiała i zaczęła tańczyć. Na
sali rozległy się ciche gwizdy, ale szybko ktoś je stłumił. Teraz nie liczyło
się dla niej nic innego. Bała się wyskoku, bo nie wychodził im za dobrze, ale
jak zwykle jej niepokój, był niepotrzebny. Wszystko wyszło perfekcyjnie.
Skończyli, ukłonili się i ruszyli za scenę.
Hermiona była wniebowzięta. W najlepszych marzeniach nie
spodziewała się, że tak dobrze im wyjdzie. W przebieralni rzuciła się Davidowi
w ramiona, dziękując za tak wspaniały taniec.
Przyszła Lili, gratulując im oboju i mówiąc, że proszą ich, żeby
wyszli na salę. Hermiona upiła łyk wody i ruszyła za przyjaciółką. Od razu otoczyli ich członkowie grupy, mówiąc jeden przez drugiego, że takiego wykonania
nie widzieli i z decydowanie jest ono najlepsze. Gdy udało im się w końcu wydostać, ruszyli na salę, rozmawiając z osobami, które je zaczepiały.
W pewnym momencie Hermiona kontem oka zobaczyła znajomą postać.
Grzecznie przeprosiła jakiegoś pana, z którym aktualnie rozmawiała i udała się
w tamtą stronę. Gdy była bardzo blisko mężczyzny, rzuciła mu się na szyję. On
chwilę stał zdezorientowany, ale już po chwili uświadomił sobie, kto go
zaatakował.
- Hermiona - powiedział.- Pięknie zatańczyłaś. Dlaczego ja nie
wiedziałem, że ty w ogóle tańczysz? - zapytał z wyrzutem Blaise.
- No wiesz Diabełku, nie było tak jakoś okazji, żeby ci powiedzieć
- powiedziała Hermiona.
- Ale ty mi lepiej powiedz, co tam u ciebie? Nie widzieliśmy się…
- Od końca roku szkolnego - przerwał jej Zabini.- To będzie jakieś
5 miesięcy już.
- Taa 5 miesięcy. I co teraz robisz? - powiedziała Hermiona.
- W sumie to, na razie nic. Odpoczywam, ale już niedługo mam pomóc
ciotce - powiedział, zadowolony z siebie Diabeł.- Ciebie chyba nie muszę pytać.
Ćwiczyłaś?
- Yhy.
- Poczekaj chwilkę - powiedział Blaise i zniknął gdzieś. Po chwili
pojawił się znowu.
- Chodź. Ktoś chce cię poznać - pociągnął zdziwioną dziewczynę za
rękę. Podeszli do grupki osób.
- O to właśnie jest Hermiona - powiedział.
Panna Granger popatrzyła się po twarzach tych ludzi, ale tylko
jedną z nich rozpoznała i nie była to twarz Zabiniego. Nie cieszyła się z tego,
ale nie dała tego po sobie poznać.
- Hermiono, to jest właśnie moja ciocia. Diana Durand.
Hermiona nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jeśli dobrze myślała, ta
kobieta, miała najlepszą szkołę tańca na świecie, a dostać się do niej było
strasznie trudno. I na pewno dziewczyna taka, jak panna Granger, nie miała
szans na to.
- Dobry wieczór - zdołała tylko powiedzieć.
- Blaise dużo mi o tobie opowiadał, panno Granger. Ale nic nie
wspominał, że umie pani tak tańczyć.
- Eee… Nic mu nie mówiłam, że tańczę. I na pewno naopowiadał pani
jakiś brednie na mój temat.
- Nie prawda! - wtrącił się Diabeł.- Wypraszam sobie! Mówiłem samą
prawdę.
- Zresztą nie ważne - powiedziała pani Durand.- Mam dla ciebie
propozycję, Hermiono.
- Dla mnie? - zdziwiła się panna Granger.
- Tak, dla ciebie. Ale może tym zajmiemy się jutro. Przyjdź do
mnie o 11. Dobrze?
- Tak. A gdzie panią znajdę? - zapytał, drżącym głosem.
- A no tak. Przyjdź do szkoły. Zapytaj się kogoś tam i na pewno
ktoś zaprowadzi cię do mnie.
- Dodrze. Dziękuję - powiedziała Hermiona.
Czuła na sobie, przez całą tą rozmowę, czujny wzrok i nie musiała
się rozglądać, żeby wiedzieć, do kogo on należy.
Za plecami pani Durand zobaczyła, jak Lili na nią macha.
Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Przepraszam, ale ja muszę już iść - opuściła
grupkę ludzi. Podeszła szybko do swojej przyjaciółki.
- Czy mi się zdaje, czy ty rozmawiałaś z Dianą Durand? - prawie,
że piszczała dziewczyna.
- Ciii. Nie zdaje ci się. Właśnie umówiłyśmy się na jutro, że
przyjdę do niej.
- Na prawdę? - Lili cieszyła się, jak małe dziecko.
- Tak. Ale uspokój się, bo wszyscy się na nas gapią.
- Tak, tak. Mówiłam, że ci się uda.
- No tak mówiłaś, ale to jest tylko rozmowa. Nie wiem, czego ona
konkretnie chce ode mnie.
- Przepraszam - powiedział ktoś za Hermioną.- Czy mógłbym
porozmawiać z Hermioną?
Panna Granger dobrze wiedziała, kto to był. Nie chciała z nim
rozmawiać, ale Lili tylko pokiwała głową i zniknęła gdzieś w tłumie. Miona
stała i wpatrywała się przed siebie. Nie miała odwagi odwrócić się twarzą do
Dracona Malfoya. Stali tak nic nie mówiąc. W końcu mężczyzna odezwał się.
- Może przejedziemy gdzieś, gdzie nie będzie tylu ludzi -
powiedział. Hermiona odwróciła się i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Po co? Znowu chcesz ze mnie kpić? Jak tak, to sobie daruj te
uprzejmości, bo nie mam zamiaru nigdzie z tobą iść.
- Nie. Proszę, chcę z tobą porozmawiać na spokojnie. I chciałbym
ci wyjaśnić całą to sytuację.
- Nie musisz nic wyjaśniać. Ja świetnie rozumie. Założyłeś się i
wygrałeś zakład. Jestem ciekawa tylko, o co się założyliście.
- Nie, a w sumie tak. Założyliśmy się, ale jak bliżej cię poznałem
to już nie chodziło o zakład. Spędzanie z tobą czasu sprawiało mi frajdę. Nawet
nie wiesz jaką. A jeśli chodzi o nagrodę, to nawet jej nie chciałem. Nie
wziąłem jej. Daj mi chwilkę. Porozmawiajmy…- rozejrzał się wokoło i jego wzrok
padł na drzwi balkonowe.-…na balkonie.
Panna Granger zastanawiała się chwilę, po czym kiwnęła głową.
Ruszyli w tamtą stronę. Chwilę później stali na balkonie. Było już zimno, w
końcu była połowa listopada.
- Masz 5 minut - powiedziała Hermiona. Po jej plecach przeszedł
dreszcz, gdy zawiało. Draco zauważył to i czym prędzej zdjął z siebie marynarkę
i zarzucił jej na ramiona. Miona wzbraniała się, ale nic to nie dało.
- Masz rację. Założyliśmy się o to, że uda mi się przespać się z
tobą w ciągu miesiąca. Miałem się jeszcze zakolegować, żeby nie było. Jak
poznałem ciebie bliżej, to wcale nie byłaś jakaś głupia czy coś. W dodatku
zaczęłaś mi się podobać. Spędzając z tobą te wszystkie wieczory, nigdy tak
dobrze się nie bawiłem, jak właśnie wtedy. Zaufałem ci i powiedziałem, to czego
nie mówiłem nawet Diabłu. Sam nie wiem kiedy, ale zakochałem się w tobie…
- Nie, dość! - krzyknęła Hermiona. Zrzuciła marynarkę z pleców i
szybkim korkiem weszła na salę.
Draco podążył za nią. Złapał ją za rękę i obrócił w swoją stronę.
Ujrzał na jej policzkach łzy. Patrzył jej chwilę w oczy. Jego uścisk zelżał, z
czego panna Granger szybko skorzystała. Wyswobodziła swoją rękę i jeszcze
chwile patrzyła mu w oczy, po czym odwróciła się i odeszła. Nie powstrzymywała
łez.
Lili znalazła ją zapłakaną za sceną. Nie musiała pytać, co się
stało. Uklęknęła przy niej i mocno przytuliła. Siedziały tak dopóki nie zaczęli
schodzić się wszyscy z ich grupy tanecznej. Mieli zatańczyć dwa ostatnie układy
i koniec.
Panna Granger nie chciała zatańczyć, tak więc podczas pierwszego
układu cały czas przesiedziała, patrząc się w lustro. Wiedziała, że oni i tak
sobie bez niej poradzą. Jednak postanowiła nie dać satysfakcji Draconowi
Malfoyowi. Chwyciła różdżkę do ręki, machnęła nią i jej twarz wyglądała
normalnie. Nie było na niej ani śladu łez. Wstała, poprawiła ubranie i podeszła
do wejścia na scenę.
Akurat kończył się pierwszy układ. Zauważył ją Daniel i dał znak
innym, że Hermiona wraca do „gry”. Panna Granger uśmiechnęła się i weszła na
scenę.
Tańcząc zapominała o wszystkim. Tym razem nie do końca tak było.
Przed jej oczyma przez cały czas przewijał się obraz Dracona.
Przechodziła z rąk do rąk. Z tego wszystkiego zakręciło jej się w
głowie. Miała już dość i chciała wrócić do domu. Nareszcie koniec-
pomyślała, gdy muzyka przestała grać. Jej wzrok skrzyżował się z Malfoya.
Widziała w jego oczach smutek. Ukłoniła się i zeszła ze sceny. Ubrała się i
wyszła z garderoby bocznym wyjściem. Po drodze powiedziała tylko Lili, że ona
jest zmęczona i wychodzi.
***
W domu było już cicho i ciemno. Hermiona weszła do
swojego pokoju. Zabrała tylko stamtąd piżamę i ruszyła do łazienki. Wzięła
długą i odprężającą kąpiel. Wychodząc, starała się robić, jak najmniej hałasu.
W swojej sypialni padła, jak martwa na łóżko i w momencie usnęła.
Następnego dnia obudziła się o 10.03. Przez chwilę przypominała
sobie wydarzenia dnia poprzedniego. Nagle zerwała się z łóżka jak oparzona.
Jeszcze raz spojrzała na zegarek, żeby upewnić się, która jest godzina. Była
10.06.
Panna Granger popędziła do szafy i szybko przeglądała ją, żeby
znaleźć jakąś odpowiednie ubranie. Nie miała pojęcia, jak powinna się ubrać,
więc założyła dżinsy i do tego luźną tunikę. Wpadła jak oszalała do łazienki,
gdzie wykonała poranne czynności. W biegu założyła buty i wpadła do kuchni.
- A tobie co się stało, Hermiono? - zapytała gosposia panny
Granger.
- Cześć. Przepraszam, ale spieszę się. Jestem umówiona. Później ci
opowiem wszystko.
- Zjedz coś, żebyś miała siłę. A poza tym ubierz się dobrze, bo
jest zimno.
- Dobrze, dziękuję - powiedziała i pocałowała Kate w
policzek.
Zabrała z talerza kanapkę i weszła do korytarza. Założyła płaszcz
i zawinęła na szyi szalik, na ramię zarzuciła torebkę, do ręki wzięła
kanapkę i wyszła z domu.
Rozmowa w szkole z panią Durand zakończyła się sukcesem. Dogadały
się i Hermiona już od drugiego półrocza mogła uczestniczyć w zajęciach.
Obie panie porozmawiały sobie jeszcze na mniej oficjalne tematy.
Ich rozmowę przerwało wejście Blaisa.
- Oj przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać - powiedział i zaczął
się wycofywać z pomieszczenia.
- Nic się nie stało - powiedziała Diana.- Chciałeś coś
konkretnego, czy tak tylko przyszedłeś?
- Nie, tak tylko przyszedłem. Chciałem coś sprawdzić. Zgubiłem
pewną ważną rzecz i myślałem, że może tutaj zostawiłem.
- To idź sprawdź - powiedziała pani Durand. Diabeł zajął się
szukaniem.
- Przepraszam, ale ja już się muszę zbierać - powiedziała panna
Granger.- Chciałam jeszcze raz podziękować za szansę, którą dostałam od pani.
- Nie chcę, po prostu, żeby taka zdolna tancerka zniknęła bez
śladu - uśmiechnęła się.- Ale już cię nie zatrzymuje. Mam nadzieję, że spotkamy
się wcześniej niż przed drugim semestrem.
- Dobrze. Na pewno odezwę się do pani. A jak nie, to Blaise na
pewno coś zorganizuje.
- No oczywiście - odezwał się Zabini z drugiego końca pokoju.
Hermiona ubrała płaszcz i skierowała się do drzwi.
- To jeszcze raz dziękuję i do widzenia - powiedziała Miona.
- Poczekaj. Ja też idę - zawołał Diabeł i podszedł do koleżanki.
Wyszli i jak tylko drzwi zamknęły się za nimi, panna Granger zaczęła cieszyć
się, jak małe dziecko. Rzuciła się Blaisowi na szyje i mocno ucałowała.
- No, no. Jakbym wiedział, że ty tak reagujesz, to robiłbym więcej
takich rzeczy - powiedział rozmarzonym głosem Diabeł, za co dostał dość mocno w
żebra łokciem.
- Ałłłć.
- Masz za swoje - powiedziała Hermiona i ruszyła w kierunku wyjścia.
Zaraz za nią ruszył Zabini. Rozmawiali wesoło do czasu, gdy przed nimi nie
stanął młody mężczyzna o blond czuprynie.
- Ile można na ciebie czekać? - zapytał, patrząc na bruneta.
Zdawało się, że w ogóle nie zauważył panny Granger.
- Sorry, ale nie mogłem tego znaleźć, a poza tym jeszcze
rozmawiałem z ciocią.
- Dobra, nic się nie stało. Idziemy czy nie? - zapytał i dopiero
teraz zauważył Hermionę. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy, ale Miona
odwróciła wzrok i popatrzyła na Blaisa.
- Nie będę wam przeszkadzać. Już i tak zasiedziałam się u twojej
cioci. Do zobaczenia - pocałowała go w policzek. Wyminęła Malfoya, nawet na
niego nie patrząc i wyszła z budynku.
Skierowała się do pobliskiej stacji metra. Przeszła przez barierki
i rozglądnęła się, w którą stronę powinna iść. Postanowiła pójść na prawo. I
opłaciło jej się to. Trafiła tam, gdzie chciała trafić. Mimo że metrem jeździła
od dzieciństwa, na tej stacji była po raz pierwszy w życiu i musiała się
zastanowić, żeby przypadkiem nie pojechać w drugą stronę.
W domu znalazła się 40 min później. Było tam cicho, więc Kate
musiała być na zakupach, a Susi w szkole.
Susi była to młodsza siostra Hermiony. Kończyła właśnie szkołę
podstawową. Panna Granger zajmowała się nią odkąd ich rodzice umarli, czyli od
skończenia Hogwartu. Miona starała zastąpić jej rodziców, ale nie było to
łatwe, dlatego była dla niej najlepszą siostrą pod słońcem. Mimo że było między
nimi 7 lat różnicy, dogadywały się świetnie. Czasem tylko zdarzały się jakieś
małe kłótnie, ale raczej szło o jakieś błahostki.