Hermiona odwzajemniła pocałunek, ale szybko go
przerwała. Wstała i wyszła z pokoju. Zaglądnęła do kuchni, ale Narcyza świetnie
opanowała sytuacje i dzieci aktualnie jadły śniadanie. Lekko uśmiechnęła się do
nich i wyszła z domu. Zanim doszła do chodnika, Draco mocno złapał ją za rękę i
obrócił w swoją stronę.
- Nie pozwolę ci odejść – powiedział. Hermiona
zauważyła, że w drzwiach stoją dzieci z babcią. – Nie pozwolę. Nigdy.
- Ja muszę…
- Nie, nie musisz. Nie uciekaj od tego.
- To nie jest takie łatwe.
- Daj sobie pomóc – powiedział i mocno ją
przytulił.
Podbiegł do nich Ivan i mocno się przytulił, ale po
chwili wrócił się do drzwi i złapał za rączkę siostrę i poprowadził w stronę
rodziców. Draco schylił się i wziął Alice na ręce, drugą objął mocno Hermionę.
- Może tak zostać? – powiedział po chwili Ivan.
Hermiona popatrzyła się na niego. Po jego policzkach spływały łzy. Wyswobodziła
się z objęć blondyna i klęknęła przed synkiem. Wyciągnęła ręce, a chłopczyk
mocno się wtulił.
- Przepraszam cię – powiedziała. – Tak bardzo cię
przepraszam skarbie. Byłeś bardzo dzielny przez cały ten czas. Powinnam była
inaczej się zachować.
- Chciałem być duży, żeby ci pomóc. Żebyś nie
musiała się jeszcze mną przejmować – powiedział cicho przez łzy.
- Wiem, ale powinnam wziąć pod uwagę dobro
wszystkich.
- Może tata zostać? – zapytał i popatrzył jej w
oczy. W jego głosie było słychać błaganie.
- Może zostać – odpowiedziała cicho i mocno
przytuliła synka. Dobrze wiedziała, że Draco też ją usłyszał. Postawił Alice na
ziemi.
- Dziękuję – powiedział i mocno przytulił ich
oboje.
**
Dni mijały jeden za drugim i zanim się ktoś
zorientował, przyszła już jesień. Hermiona wróciła do Londynu na stałe, ale
klub we Włoszech odwiedzała regularnie. Nie wiedziała komu może powierzyć to
stanowisko, więc co ważniejsze sprawy sama załatwiała.
Z jej twarzy nie schodził promienny uśmiech.
Wreszcie miała szczęśliwą rodzinę. Draco starał się jak tylko mógł wynagrodzić
im ten czas, w którym go nie było. Rozpieszczał dzieci, co nie podobało się
Hermionie, ale nie potrafiła się na niego długo gniewać. Już nic nie mogło
popsuć ich szczęścia.
Pewnego dnia przed drzwiami posiadłości państwa
Malfoy, pojawiła się Astroia, która chciała przemówić do rozsądku Draconowi,
ale ten nawet nie chciał jej wysłuchać.
Narcyza przeniosła się do domu Hermiony. Wydawała
się bardzo szczęśliwa. W końcu miała całą rodzinę. Syn był szczęśliwy,
Hermiona, którą traktowała jak córkę, była szczęśliwa, a najważniejsze - dzieci
były szczęśliwe.
- Chciałabym święta spędzić w jakimś uroczym
miejscu – powiedziała pewnego wieczoru Hermiona, siadając na kanapie w salonie.
- Masz na myśli coś konkretnego? – zapytał Draco i
uśmiechnął się do niej.
- Nie. Nie wiem. Jak byłam mała z rodzicami
wyjeżdżaliśmy na święta. W Londynie święta nie moją swojego uroku. Chciałabym
żeby na drzewach było mnóstwo śniegu, żeby nie było tylu ludzi, taki miły
nastrój.
- Hmm. Zastanowimy się jeszcze nad tym – powiedział
uwodzicielsko blondyn i usiadł koło kobiety. – Dzieci śpią?
- Tak.
Nachylił się i namiętnie ją pocałował. Hermiona
lekko się uśmiechnęła, ale odwzajemniła pocałunek. Całowali się tak przez
chwilę, gdy na górze rozległ się jakiś hałas, a po chwili płacz dziecka.
Kobieta zerwała się z kanapy czym prędzej i pobiegła na pierwsze piętro. Krzyk
dochodził z pokoju Alice. Pokonała ten odcinek korytarza w zawrotnym tempie i
otworzyła ostrożnie drzwi. Rozglądnęła się po pokoju i dopiero po chwili
zorientowała, co się stało. Dziewczynka siedziała na ziemi i zanosiła się
histerycznym płaczem. Podeszła do niej i wzięła na ręce.
- Cii. Nie płacz – powiedziała łagodnie i uważnie
się jej przyjrzała. – Ile razy ci mówiłam, że nie wolno tak wychodzić z łóżka? Chodź,
przyłożymy coś zimnego.
Na czole dziewczynki już pojawiał się wielki
siniak. Nie po raz pierwszy jej córeczka postanowiła wyjść z łóżeczka, dlatego na
podłodze leżał miękki i puszysty dywanik. Wiedziała, że nie należy odzywać się,
to za chwilę przestanie płakać i zapomni o siniaku. Hermiona zeszła do kuchni i
wyjęła z zamrażarki jakieś jarzyny. Posadziła córeczkę w krzesełku i sięgnęła
po ścierkę, żeby obłożyć paczkę i przyłożyć do czoła. Po chwili z góry zszedł
też Draco, który poszedł do Ivana, sprawdzić, czy chłopczyk się nie obudził.
- Nie wiem, co jeszcze zrobić, żeby nie wychodziła
– westchnęła pani Malfoy, patrząc się na męża. – Za którymś razem może sobie
coś zrobić poważnego i co wtedy?
- Nie przesadzaj kochanie – powiedział uspokajająco
blondyn.
- Wiesz, że nigdy nic nie wiadomo.
Kobieta wzięła córeczkę na ręce i wyszła z nią z
pomieszczenia. Chwile chodziła po salonie, uspokajająco kołysząc dziecko. Miała
nadzieję, że zaśnie w między czasie. Alice nie usnęła, ale uspokoiła się i
przestała płakać. Hermiona posiedziała z nią jeszcze chwilę, po czym
postanowiła zanieść na górę i położyć spać. Nie było to łatwym zadaniem, bo
dziewczynka się rozbudziła, ale w końcu ze zmęczenia same jej się zamknęły
oczka. Pani Malfoy po cichu wyszła z pokoju i skierowała się do sypialni. Była
zmęczona i zła. Wzięła szybki prysznic i za pomocą różdżki wysuszyła włosy. W
drzwiach do pokoju, spotkała Dracona, który lekko się uśmiechał i przyciągnął
ją do siebie. Pocałował w czubek nosa i uwodzicielskim głosem zapytał:
- Na czym skończyliśmy?
- Na niczym – odpowiedziała sucho kobieta i
wyswobodziła się z jego objęć. – Jestem zmęczona. Idę spać. Dobranoc.
Wyminęła go i położyła się po swojej stronie łóżka.
Zgasiła lampkę nocną i zanim się zorientowała usnęła.
Dni mijały szybko. Skończył się październik i
listopad. Zrobiło się zimno, ale jak to w Londynie bywa, nie spadł śnieg. Tego
właśnie brakowało Hermionie z dzieciństwa. W Hogwarcie zawsze było pełno
śniegu, a poza tym co roku wyjeżdżała z rodzicami na święta. Chciała chociaż na
chwilę cofnąć się w tamte czasy, poczuć jak małe dziecko. Mimo że teraz była
najszczęśliwsza i wiedziała, że nie zmieniłaby niczego w swoim życiu, chciała
na chwilę uciec od tego. Odpocząć.
- Ivan, pośpiesz się! – krzyknęła Hermiona, stojąc
przed drzwiami wyjściowymi.
- Już idę – pojawił się na górze schodów i czym
prędzej zbiegł po nich. – Zapomniałem, że obiecałem babci laurkę.
- No już dobrze. Ale musimy się pośpieszyć –
powiedziała kobieta, wzięła Alice na ręce i wyszła z domu. – Musimy kupić
prezent jeszcze.
Posadziła córeczkę w foteliku, pomogła zapiąć się
Ivanowi, a sama siadła za kierownicą.
- A tata?
- Powiedział, że już tam będzie na nas czekać –
uśmiechnęła się do lusterka wstecznego.
Podróż do domu Narcyzy zajęła im długo, ale jakimś
cudem udało się im nie spóźnić. Pani Malfoy zorganizowała małe przyjęcie z
okazji swoich urodzin. Miał to być uroczysty obiad.
Po obiedzie Draco wstał ze swojego miejsca i
podszedł do Hermiony, wyciągając jakąś kopertę. Położył ją na stole i wrócił
się na miejsce.
-Co to? – zapytała.
- Otwórz, to zobaczysz - uśmiechnął się tajemniczo
mężczyzna.
Pani Malfoy ostrożnie ją otworzyła i wyciągnęła jakąś
kartkę. Gdy przeczytała, popatrzyła zdziwiona na swojego męża.
- To jest mój prezent na święta. Chociaż tam jest
jeszcze jedna niespodzianka. Ale wszystkiego dowiesz się na miejscu.
- Mamo, co to? – zapytał Ivan.
- Zaproszenie w Alpy na święta – odpowiedziała
Hermiona, uśmiechając się.
Święta spędzili w rodzinnej atmosferze. Hermiona
cały czas uśmiechała się. Przed oczyma pojawiły jej się wspomnienia z
dzieciństwa. Już dawno takich wspaniałych świąt nie spędziła. Ale czekała na
nią jeszcze jedna niespodzianka. Chciała coś wyciągnąć z Dracona, ale ten
milczał jak grób. Przypuszczała, że Narcyza też wie więcej niż mówi, ale nie
chciała naciskać.
- Hermiona. Wstawaj.
- Ale jeszcze chwilkę – wymruczała i przewróciła
się na drugi bok.
- Nie! Masz teraz wstać. Nie ma czasu.
- Ale przecież są święta.
- Niespodzianka się szykuje, a ty musisz wstać –
powiedziała Narcyza i wyszła z pokoju.
Brązowowłosa poleżała jeszcze chwilę, po czym
wstała i zeszła na śniadanie, które przygotowała dla niej blondynka.
- Dowiem się czegoś więcej?
- Jeszcze nie. Wszystko w swoim czasie.
Hermiona od ponad dwóch godzin miała zakryte oczy i
musiała się w całości podporządkować Narcyzie. Jeszcze chwilkę miała wytrzymać,
tak jej powtarzała blondynka.
- Długo jeszcze? – zapytała, zniecierpliwiona.
- Już dochodzimy do celu.
Pani Malfoy poczuła na twarzy ciepły powiew
powietrza i usłyszała skrzypienie drzwi. Jeszcze zanim opaska spadła z jej
oczu, dobiegły ją pierwsze takty marszu weselnego. Na chwile oślepiło ją jasne
światło, ale już po chwili jej oczy przyzwyczaiły się i zobaczyła, że przy
ołtarzu stoją jej dzieci, mąż i ksiądz. Czekają na nią. Popatrzyła zdziwiona na
Narcyze.
- Musisz zapytać się Dracona – odpowiedziała
blondynka.
Hermiona ruszyła powoli w ich stronę, ale
zatrzymała się parę kroków przed wszystkimi. Smok z uśmiechem na ustach,
podszedł do niej i lekko pocałował w usta.
- Pięknie wyglądasz.
- Co to wszystko znaczy? – zapytała.
- Wiem, że i tak już jesteśmy po ślubie, ale
chciałbym odnowić to. Na znak zaczęcia od nowa wszystkiego. Wyjdziesz za mnie
po raz drugi?
- Tak – powiedziała po krótkiej ciszy Hermiona i
rozpłakała się.
Koniec :)