- Draco! – krzyknęła i mocno uścisnęła syna.
- Cześć mamo – powiedział i mocno ją przytulił. –
Dziękuję, że zajmowałaś się domem.
- Przecież to nic takiego. Dlaczego tak zniknąłeś
nagle? Znaku życia nie dawałeś. Martwiłam się o ciebie! Ostatnio nie skończyło
się to dobrze – i urwała, gdy dotarł do niej sens słów, które wypowiedziała.
Ivan przemknął pod łokciem mężczyzny i stanął koło
telewizora z niewinną miną. Hermiona popatrzyła na niego zła, ale przecież nie
miała pretensji do niego. Wyprostowała się i popatrzyła na dzieci.
- Idźcie się pobawić – powiedziała i odwróciła się
w stronę drzwi. – A wy, proszę, idźcie do kuchni.
Sama nie ruszyła się z miejsca. Chłopczyk ostrożnie
podszedł do niej, ale zanim odezwał się, głos zabrał Draco.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Ja z tobą nie koniecznie – powiedziała, patrząc
się na synka. – Tak?
- Przepraszam – powiedział cichutko. Ale mimo
wszystko można było usłyszeć, że ma płaczliwy głos.
- Ciii. Nic się nie stało – powiedziała Hermiona i
lekko się do niego uśmiechnęła. – Zabierz siostrę na górę. Możecie bajki
pooglądać.
- Dobrze. Alice, chodź – powiedział i wyciągnął w
jej stronę rękę.
Ale ona nie patrzyła na niego. Swoje niebieskie
oczka utkwiła w mężczyźnie. Była jeszcze za mała, żeby zrozumieć co się dzieje.
Ale wiedziała, że ten pan jest kimś ważnym. W bliżej nie znanym odruchu
podeszła do niego i przytuliła się do jednej z nóg. Wszyscy byli zdziwieni jej
zachowaniem. Po chwili Draco otrząsnął się i klęknął przed nią.
- Cześć – uśmiechnął się do niej. Ona uważnie mu
się przypatrywała. – Ślicznie wyglądasz…
- Ivan, zabierz ją na górę – przerwała mu Hermiona
i zerwała się z kanapy.
Podeszła do córeczki i wyprowadziła ją na korytarz.
Zaraz za nią pobiegł chłopczyk. Wolał nie patrzeć w stronę Malfoya, ale miał
wielką ochotę mocno się do niego przytulić i poprosić, żeby wrócił do nich.
Wiedział, że jakby tak zrobił, mama byłaby na niego zła. Złapał ostrożnie
siostrę za rękę i poprowadził po schodach. Zniknęli za drzwiami do pokoju panny
Granger.
Hermiona zaś stała wpatrzona w punkt, gdzie jeszcze
przed chwilą stały jej dzieci. Była zła. Bardzo zła. Zanim się zorientowała,
wpadła do pokoju.
- Nie życzę sobie, żebyś przychodził tutaj! –
krzyknęła i szturchnęła go wskazującym palcem w klatkę piersiową. – Nie wiem ,
czy to czysty przypadek, chociaż wątpię w to, ale nie chce mieć z tobą nic
wspólnego!
- Już masz – powiedział spokojnie Draco. Narcyza
niezauważona wyszła z salonu i udała się do kuchni. – Mamy dwoje dzieci,
jesteśmy małżeństwem.
- To tylko papierek! Mam ci przypomnieć, że bardzo
chętnie chciałeś wyjść za inną?! Jak chcesz, jutro pójdę do prawnika i
dostaniesz papiery rozwodowe. Nawet nie używam twojego nazwiska, wróciłam do
swojego.
- Nie podpisze tych papierów, więc się nawet nie
wysilaj. Chcę zajmować się swoimi dziećmi – głos Smoka był cichy, ale
stanowczy.
- Naprawdę?! Twoja własna córka cię nie poznaje.
Gdzie byłeś przez ostatnie dwa lata?
Masz jeszcze jedno dziecko. Chłopiec, czy dziewczynka? Nadrobiłeś
stracony czas?
- Co?! Aa. Astoria. To nie było moje dziecko. Nie
utrzymuje z nią kontaktu od tamtej pory, gdy zniknęłaś. Wyjechałaś z moimi
dziećmi.
- Twoimi? Twoimi?! To ja się nimi zajmowałam! Nie
przespałam pół nocy, bo Alice męczyły kolki. Gdy Ivan był chory, siedziałam
przy jego łóżku i opiekowałam się nim! Jak śmiesz mi mówić, że są twoje?! Tylko
przyczyniłeś się do tego, że jest Alice.
- Chcesz mi…
- Dzieci uspokójcie się!! – do akcji postanowiła
wkroczyć Narcyza. Nie mogła już dłużej słuchać tego wszystkiego. – Nie
krzyczcie na siebie. To nic nie da, a tylko zdenerwuje dzieci. Porozmawiajcie
na spokojnie.
Hermiona obróciła się na pięcie, porwała torebkę i
wyszła z domu trzaskając drzwiami. W torebce znalazła kluczyki i czym prędzej
wsiadła do auta i odjechała, bo z domu wyszedł Draco. Sama nie wiedziała, gdzie
jedzie. Byle jak najdalej od niego. Zatrzymała się w klubie. Porozmawiała
chwilę z Lily, po czym wyszła i nawet nie patrząc w stronę samochodu, ruszyła
chodnikiem. Weszła do pierwszego napotkanego zaułka i teleportowała się. Stanęła
przed domem. Czemu tu? Nie wiedziała do końca, ale miała pewność, że tutaj nikt
jej nie znajdzie. Znalazła klucze i weszła do środka. Postanowiła wziąć długą
kąpiel. Nalała sobie wina i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Jednak długo tak
nie posiedziała, bo wszystko wracało. Wyszła szybko, osuszyła się, ubrała
sukienkę i postanowiła zajrzeć do klubu.
Nie było tam nic do roboty, więc tylko napiła się
mocnego drinka i wyszła. Nie wiedziała, co z sobą ma zrobić. Ruszyła plażą, nie
do końca wiedząc, gdzie ma iść. Nagle wpadł jej do głowy inny pomysł, tam na
pewno też nikt jej nie będzie szukać. Wróciła do domu i wzięła torebkę, sprawdziła
czy na pewno zamknęła dobrze drzwi. Rozejrzała się, upewniwszy się, że nikt jej
nie obserwuje, teleportowała się.
Stanęła przed pięknym domem. Weszła na podwórko i
ruszyła kamienną ścieżką, wzdłuż której rosły kwiatki. Doszła do drzwi i
zapukała. Dopadły ją wątpliwości, ale teraz już nie miała wyjścia. Po chwili
drzwi otworzył jej tak na oko siedmioletni chłopczyk.
- Tak?
- Zastałam może twoją mamę? – zapytała i lekko się
uśmiechnęła.
- Już ją zawołam – powiedział i zniknął za
najbliższymi drzwiami. Po chwili z tego pomieszczenia wyszła ruda dziewczyna.
Gdy zobaczyła, kto stoi przed nią, zdziwiła się.
- Hermiona?! Co ty tutaj robisz?! – krzyknęła i
mocno przytuliła przyjaciółkę.
- Cześć Ginny. Mogłabym?
- No pewnie, że tak! Wchodź. Harry się ucieszy.
- Dzięki – weszła do środka. W salonie siedział
mężczyzna. – Cześć Harry.
- Hermiona?! Jak miło cię widzieć- powiedział i
podszedł do niej. Przytulił ją i obejrzał ze wszystkich stron. – Ładnie
wyglądasz. Tak w ogóle co cię do nas sprowadza? Dawno nie dawałaś znaku życia.
Jak tam ci się układa?
- Spokojnie. Zaraz wam wszystko opowiem, ale może
usiądźmy.
- Chcesz herbaty? – zapytała Ginny.
- Nie, dziękuję. Ale nie. Mam tylko małą prośbę.
- Jaką?
- Mogłabym dziś przenocować u was?
- Stało się coś? Pewnie, że możesz.
Hermiona opowiedziała wszystko, co się wydarzyło.
Opowiedziała im też, co działo się przez ten czas, jak wyjechała. W między
czasie pani Potter poszła położyć spać synów. Przygotowała też pokój dla
przyjaciółki.
Następnego dnia panna Granger obudziła się wcześnie
rano, zebrała się, napisała krótką kartkę z podziękowaniem i opuściła dom
państwa Potterów. Teleportowała się do Londynu. Nie chciała wracać jeszcze do
domu, więc udała się do parku. O tej porze można było spotkać tam tylko
biegających ludzi lub tych którzy już spieszyli do pracy, pracoholików. Usiadła
na jednej z ławek i zapatrzyła się w dal.
Co teraz powinna zrobić? Chciała, żeby było jak
dawniej, zanim Draco wyjechał na tą misję. Była szczęśliwa. Później wszystko
się popsuło. Musiała patrzeć na całą tą maskaradę. Bardzo ją zabolała
informacja o ślubie Draco i Astorii. Ale, dla dobra ukochanego, postanowiła nic
nie mówić. Prawda wyszła, ale ona nie potrafiła tak po prostu mu przebaczyć. Za
dużo ją to kosztowało. Uciekła. Można nazwać ją tchórzliwą, ale przez ten czas,
radziła sobie całkiem dobrze. Normalnie funkcjonowała, ale gdy tylko wróciła do
Londynu, wszystko wróciło. Zmartwienia, problemy, troski. Wtedy gdy go
zobaczyła w salonie, coś w niej drgnęło. Ucieszyła się, że znowu go zobaczy.
Ale chwilę później wróciły wspomnienia. Popatrzyła na córeczkę, tak podobną do
niego. Miała już tego wszystkiego dość. Chciała normalnie żyć, mieć kochającą i
szczęśliwą rodzinę.
Zerwała się z ławki i ruszyła do domu. Szybko
weszła i prosto skierowała się do swojej sypialni. Machnęła różdżką, a
wszystkie jej rzeczy trafiły, idealnie poskładane, do walizki. Zesłała ją do
korytarza na dole. Weszła do pokoju dzieci, starając się nie robić dużo hałasu,
otworzyła szafę i spakowała ubrania dzieci.
- Mamo, co się dzieje? – powiedział, zaspanym
głosem, Ivan.
- Przepraszam słońce, nie chciałam cię obudzić.
- Wyjeżdżamy? Dlaczego? To przez tą wczorajszą
kłótnie z tatą? – chłopczyk zadawał coraz więcej pytań, nawet nie czekając na
odpowiedź. – Mamooo. Proszę cię.
- Ivan, uspokój się. Tak będzie dla nas lepiej.
- Dla nas? Brakuje mi taty, a Alice w ogóle go nie
zna! – krzyknął, czym obudził młodsze dziecko. Dziewczynka zaczęła płakać.
Hermiona podeszła do niej i wzięła na ręce.
- Już cicho. Nic się nie dzieje – powiedziała,
uspokajająco kołysząc małą. – Ivan, idź się umyć i ubrać. Porozmawiamy na dole.
- Nie! Nigdzie nie jadę – powiedział i wybiegł z
pokoju.
- Ivan, wracaj tutaj! – krzyknęła Hermiona, nie
zwracając większej uwagi, czy obudzi kogoś jeszcze czy nie. Wstała, mocno
trzymając córkę i wyszła z pokoju. Zeszła na dół.
- Ivan, chodź tutaj – powiedziała, w jej głosie
było słychać złość. – Alice, proszę cię nie płacz!
- Nigdzie nie jadę! – krzyknął chłopczyk z salonu.
– Zostaję tutaj, z tatą!
Hermiona postawiła córkę na podłodze i ruszyła do
salonu. Nie była pewna, czy zdziwił ją widok Draco. Pewnie spał na kanapie, bo
była tam rozłożona pościel.
- Nie pozwolę ci kolejny raz wyjechać. Nie dam ci
zniknąć i zabrać też moje dzieci – powiedział i stanął przed nią.
- I myślisz, że mnie powstrzymasz? – zapytała cicho
Hermiona. – Alice, przestań płakać!
Po schodach było słychać szybkie kroki i po chwili
do pokoju wpadła Narcyza. Po drodze wzięła wnuczkę na ręce i przytuliła.
- Uspokójcie się oboje w tej chwili! – krzyknęła i
stanęła przed nimi. Wzięła głęboki oddech i powiedziała już spokojniej. – Tu są
dzieci, które, jak zauważyliście, po prostu się boją. Krzyki wam nic nie dadzą.
A ty – zwróciła się w stronę panny Granger – nigdzie nie wyjedziesz. To nic nie
da. Nie będziesz przez całe życie uciekać. Dzieci potrzebują obojga rodziców.
Hermiona zsunęła się po ścianie i rozpłakała się
jak małe dziecko. Podciągnęła nogi pod brodę i płakała. Po chwili podbiegł do
niej Ivan i mocno przytulił.
- Przepraszam, mamo. Nie chciałem cię zdenerwować –
powiedział.
- To nie twoja wina – powiedziała, ale nie ruszyła
się.
- Mamo, weź dzieci na górę, do kuchni.
Gdziekolwiek, byle nie w tym pokoju – powiedział Draco i pociągnął chłopca,
który jeszcze mocniej przywarł do kobiety. – Ivan, proszę, chcę porozmawiać z
twoją mamą.
Chłopczyk popatrzył na niego uważnie, po czym na
Hermionę, pocałował ją w czoło i wyszedł za babcią. Smok ostrożnie usiadł koło
panny Granger i objął ją ramieniem. Obawiał się, że odepchnie go, ale ona tylko
mocniej się wtuliła. Płakała i płakała. Draco zastanawiał się, czy powinien coś
jeszcze zrobić, ale wtedy ona podniosła głowę i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Alice ma takie same – powiedziała po chwili.
Mężczyzna lekko się uśmiechnął. – Nie rób mi tego.
- Czego?
- Chcę mieć szczęśliwą rodzinę. Chcę, żeby było tak
jak dawniej, ale boje się! Nie chcę, przechodzić przez to po raz kolejny. Widzę
obrazy, na których wy jesteście, szczęśliwi. To mnie dobija…
- Już nie jestem z Astorią. Z nikim nie jestem. Mam
najwspanialszą żonę na świecie. I to właśnie z nią chcę spędzić resztę życia.
Ale musisz mi na to pozwolić. Nie skrzywdzę was. Daj mi zaopiekować się wami.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Kochasz mnie? – zapytał cicho
i uważnie się jej przyjrzał.
- Tak – odpowiedziała cicho.
- Chcesz być szczęśliwa?
- Tak.
- Chcesz, żeby nasze dzieci były szczęśliwe?
- Tak.
- Pozwól dać sobie to szczęście – powiedział cicho
i lekko ją musnął w wargi.